Geoblog.pl    bartekigosia    Podróże    Nowa Zelandia i ... New Zealand and ...    4 dni w Alpach Poludniowych (oczywiscie Nowozelandzkich :) ) / 4 days in Southern Alps
Zwiń mapę
2010
02
lut

4 dni w Alpach Poludniowych (oczywiscie Nowozelandzkich :) ) / 4 days in Southern Alps

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Arthur Pass National Park
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21351 km
 
2.02.2010

Gosia:
Ranek spedzamy z Jeremim i Sara, a potem na zakupy i na wylotowke. W Christchurch zostawiam czesc moich rzeczy jako ze mam za ciezki plecak. Stajemy na wylotowce i nie czekamy nawet 5 minut. Sympatyczny pan zabiera nas jakies 20km. Wcale nie tak latwo mi jest zrozumiec tutejszych ludzi jako ze ich angielski jest szybki, z tutejszym akcentem i w dodatku czesc slow wymawiaja inaczej np: namiot to 'tint' a nie 'tent', lozko to 'bid' zamiast 'bed', ale najbardziej zaskoczylo mnie 'lift' zamiast 'left'. No ale jakos sie dogadujemy :)
Jedziemy, a wszedzie dookola pasa sie owce. Kolejny stop tez zatrzymuje sie calkiem szybko. Na zachodnie wybrzeze (West Coast) jedziemy przez gory ktore wydaja sie nam przecudowne. Wysiadamy na przeleczy Arhur's Pass jeszcze przed West Coast. Rozbijamy namiocik i idziemy na spacer nad pobliski kilkudziesieciometrowy wodospad.
Przez ta przelecz przejezdza tez pociag wiec kilka razy w nocy budza nas kolejowe odglosy niosace sie daleko po gorach. Na tej przeleczy zyja sobie papugi Kea ktore szukajac jedzenia u turystow czasem lubia wykradac ich ekwipunek :)

Bartek:
Time to move :) Hard to leave our friends, so we leave around noon. Shop on the way, then walk out of the city and to start hitchhiking :) 5 minutes and first ride for 20km, then we wait about 15 minutes (little traffic outside the city) and ride to the west coast. Beautiful scenery around, and I had a funny feeling I've seen it before... yeah, I was a fan of "the lord of the ring", so I can even recall certain scenes :) We decied to get off on the Arthur's pass, just in teh middle of NZ Southern Alps :) We walk around and decided to camp in the public campsite (3euro for a person). 1 hour walk to a big waterfall (and it seems thats normal here, like in Norway :)) What's a little exotic, there were parrots (called 'Kea') flying around the tent and asking for food :) Warm, cloudless night, so I decided to sleep just under the sky to gaze at stars :) I found i nice spot 5m from the railway tracks, I thought that there won't be any traffic in the night... it was... .

3.02.2010

Gosia:
Rano idziemy do centrum informacji turystycznej. Kupujemy mape i zupelnie spontanicznie decydujemy sie na 4 dniowa wycieczke w gory. Jedziemy kawalek stopem (z sympatycznym Czechem ktory tu mieszka) do punktu wyjscia i ruszamy w trase.
Ten dzien to jakies 10km bardzo szeroka dolina rzeki Waimakariri. Dookola gory. Caly czas slonce i goraco. Po drodze mijamy chatke Anti Crow Hut, gdzie zostawiam moja kurtke stwierdzajac ze w czasie tej podrozy nie bedzie mi juz potrzebna, a tu sie komus w zimie moze przydac.
Cala trasa jest pod haslem przeskakiwania przez rwace strumienie choc dzis mamy ich tylko kilka. Wieczorem docieramy do chatki Carrington Hut - takiej duzej na 36 miejsc. Ogolnie na szlaku nie spotkalismy nikogo - tu tylko poznym wieczorem dociera dwojka Nowozelandczykow. My spimy sobie na zewnatrz. Wieczorem slyszymy glosne ptasie odglosy i tuz za chatka widzimy biegnacego w krzaki ptaka. To Kiwi - wyjasnia nam Nowozelandczyk.
Chatki w gorach dzieli sie tutaj na 3 rodzaje: Serviced, Standard i Basic. Roznia sie niewiele. Za serviced placi sie 30zl od lebka, za standard 10zl od lebka, a basic jest za darmo. Platne na zaufanie czyli przed lub po lazeniu po gorach w centrach informacji.

Bartek:
I wake up with the sunrise :) When Gosia wakes up, we go to visitor center and ask for a nice hikes around. Lady recomended us 4 day hike, with wild hot pools on the half way! Sounds great! :) Let's do it! :)
We easily hitchhiked few km south (it so easy to hitch a ride here, it'a a paradise for hithchiking, even the lady in visitor centre says it's the best mean of transportation here :)) We start tramping (to tramp in NZ means to hike) in the big beautiful valley. Many parts are just in a broad riverbed, jumping on stones. Many parts are unmarked (they warned us in visitor's center that NZ has not many marked tracks, most paths are just unmarked, or there are marking just in dangerous places). The landscapes was awesome! Alpine scenery, no sign of civilisation, we met noone on the track. In the evening we get to Carington hut. There are many mountains huts in this area, usually every 3-5hours there is one. They are all open, and there is just a box to put a ticket (which you can buy before in visitor centre), put money inside, or one can pay later in any visitor's centre. Some very old basic huts are for free, in better shape they cost 2,5 euro or the biggest ones, they cost 7,5 euro. It really nice taht you don't have to book it before, or try to get the key, but you can just go, and even pay later!
The night was cloudless, so I slept again just under the sky. In the evening, we heard and saw Kiwi bird, which is now pretty rare in the wild :)

4.02.2010

Gosia:
Zostawiam w chatce kolejna rzecz (plecak dalej za ciezki) - czapke zimowa :)
Tego dnia ruszamy w kierunku przeleczy Harman Pass. Kilometr wzdluz duzej rzeki a potem mamy ja przekroczyc. A jako ze jest szeroka i rwaca to nad rzeka jest tzw. cableway - czyli jakies 10m nad ziemia jest lina, a na linie maly 1osobowy wagonik. Do wagonika przypieta jest druga lina z korbkami po obu stronach. Do wagonika trzeba wsiasc i krecic korbka aby wagonik przeciagnac na druga strone. Chwilami jest to ciezka robota :)
Potem wchodzimy do kanionu/wawozu - 2 strome sciany i posrodku rwaca rzeka - i my skaczacy miedzy jej brzegami. Wyzej ze scian schodza przepiekne wodospady. I w koncu dochodzimy na przelecz - 1321m npm. Niby nic, ale liczac ze te gory zaczynaja sie od poziomu morza to jest to wysoko. Wokol alpejski krajobraz - skaly, szczyty, kamienie, lodowce. Teraz juz wiemy dlaczego te gory nazywaja sie Alpami Poludniowymi. Schodzimy w dol do innej doliny. Zejscie strome - kawalkami sciezka jest znakowana aby ominac najbardziej niebezpieczne miejsca, kawalkami idziemy na czuja z mapa. Kupilismy tez kompas ale on tu dziala inaczej bo prawdziwa polnoc jest odchylona o iles stopni od tej wskazywanej przez kompas wiec trzeba robic korekty. Przeprawiamy sie kilkukrotnie przez rzeke co wcale nie jest latwe i zajmuje wiele czasu. Kto pamieta wyprawe na Ukraine Swidowiec & Gorgany to moge powiedziec ze przeprawy byly podobne tylko bez sniegu na brzegach.
Potem idziemy brzegiem rzeki wspinajac sie na wielkie glazy i skaczac po kamieniach wsrod wody. Dochodzimy do granicy buszu z bardzo zielonymi drzewami. Tu rzeka wplywa w glebokie kaniony wiec jest juz szlak, ktory jest poprowadzony bardzo stromym zboczem. I o zmroku docieramy do chatki Julia Hut. W chatce spotykamy ludzi z poprzedniego noclegu a tak to caly dzien na trasie nikogo. Jestesmy cali przepoceni i zmeczeni a kilkaset metrow od chatki jest gorace zrodlo :) :) :) Tak wiec juz po chwili biezemy goraca kapiel. Alez super. Woda z tego zrodla jest bardzo goraca (jakies 70 stopni) wiec trzeba ja caly czas mieszac z lodowata woda z rzeki. Po kapieli wracamy, a oba brzegi rzeki pelne sa swietlikow - wodok jak z bajki. A jako niespodzianka przed chatka chodzi Posum - takie czarne zwierzatko wielkosci kota co zywi sie kora drzew i wogole przed nami nie ucieka.

Bartek:
Waking up with the first sunrays :) (6am). Calm morning, a bit of reading and about 10:30 we start hiking :) After 2km we get to the cable way - just a little busket you sit in to get on the other side of the river (see photo). This one is veeery rusty (the cable), so it takes us an hour to get on the other river bank. We keep on going. The tarck si pretty hard. It goes to the pass abour 1300m, so we were expecting just a easy walk, but it wasn;t easy at all. The way was through a pretty wild mountains, full of sharp, loose rocks, many of them were moving when you stepped on them so we have to be really careful. But it was worth it, the scenery was really picturesque and breathtaking. Just in this day we passed around 10 waterfalls of 20m height at least! The colors of the river is just amazing, there are many natural pools looking so tempting, but there is still long way before us. However, I decided to take little shower just in the over 50 meter high waterfall - it's great to cool down after the way up in the strong sun :) I'd love to have such a shower just in the backyard... ;) We continue the way up, reach the pass and go down. It's getting late, and we are not even on the halfway to the next hut. In many places on the track we have to cross creeks (rivers), fortunately we manage to do it without getting wet but it takes us long time to find a place to cross dry. Most of the way is just a boulder hoping (jumping from one rock to another), and it's definitely not easy hike :) But we like it. Around sunset we reach the forest. It looks great, wild, full of moss and lichens, a lot of old rotten giant trees... beautiful. We reach the hut at 9:30pm, and go staright away to the wild hot pools... oh, so great after long exhausting day! It's a little place, separated from the cold river just with stones. There is only one problem, it's too hot, so we have to all the time mix cold water from the river with the hot one. It's great though. And fireflies around :)
On the way back to the hut, we saw another animal in NZ, possum. It's a bit similar to the cat, it was brought here by Australians and it's one of the biggest problem in the NZ forests (it has no opponent here).
5.02.2010

Gosia:
Rano idziemy jeszcze raz wykapac sie w goracych zrodlach. W miedzyczasie do chatki przychodzi trojka ludzi. Dwojka z nich idzie sobie kilka miesiecy na piechote przez gory calej poludniowej wyspy. Obok chatki chodzi sobie Weka - taki ptak wielkosci kury z wielkim dziobem - potem zauwazamy ze sporo sie tu takich kreci. Ruszamy dolina dalej w dol. Sciezka (lub jej brak) wiedzie przez piekny zielony las. Po drodze mamy kilka mostkow linowych, mijamy kolejna chatke. Nocujemy w namiocie na wielkiej kwiecistej lace nad rzeka.
I tu chyba jest moment aby napisac o tym co nas tu gryzie. Otoz w tych gorach nie ma komarow. Ale jest ich odpowiednik - maly robaczek, taka meszka nazywana Sandfly. Rowniez wysysa krew, ale nie da sie jej tak latwo zdmuchnac, bo ma krotsze nozki i dobrze sie trzyma skory. Na szczescie ma male zdolnosci przebijania sie przez material. Tej nocy jest ich tyle ze zamykamy sie od razu w namiocie obserwujac na moskitierze setki sandflajow.

Bartek:
Calm morning, we take bath in the hot spring and about 1pm we start walking. The views are amazing, and we are happy to see rata trees flowering. they have red flowers, so when you look on the forest, it's all red :) And the forest in the sun - lovely :) There is only one problem, we can't stop because of the sand flies. It's like mosquito, but smaller and stronger against the wind. And more annoying. In the evening we put up the tent as fast as possible and jumped inside. There were hordes of them flying around tent, fortunately, on the other side :) They most active at down and dusk, but also during the day thereare many of them, just in the night you can rest from them.


6.02.2010

Gosia:
Otwieram oczy i widze ich setki. Od rana juz ba nas patrza czekajac az wyjdziemy z namiotu. Wiec dzis pakujemy sie wewnatrz, jemy sniadanie wewnatrz, a potem szybko wychodzimy i zmykamy :)
Dzis kolejne godziny w dol tej dlugiej doliny. Ciagle przechodzimy potoki - mi sie juz nie chce skakac po kamieniach wiec w sandalach brodze przez rzeki.
Kolejny cableway i w koncu dochodzimy do chatki gdzie dojezdzaja juz auta terenowe. Tu czesto przyjezdzaja mysliwi i rybacy - poluje sie w Nowej Zelandii glownie na dziki. Od chatki juz tylko 3 godziny do asfaltowej drogi. Jakies 30 minut od drogi spotykamy 2 ludzi ktorzy nas zabieraja swoim autkiem (przyejchali tu splywac kajakami po gorskich rzekach) i jada do miasteczka Hokitika na zachodnim wybrzezu.

Bartek:
We wake up in the morning and we see thousends of sandflies on the tent. We pack as fast as we can and run away. Usually, they are bad fliers, so it was ok unless we stop moving. We went down to the next hut, and surprise - a car. It's the end of 4wd (four wheel drive) track. The last part it's easier, but hardly I can imagine how the cars get through the rocky parts... 2km before the road we met 2 guys with car and they give us a ride to Hokitika on the West Coast.



 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (123)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
salicjo
salicjo - 2010-02-06 14:02
czekamy na górskie rewelacje:) pozdrawiamy Ania i Paweł(nareszcie w Krakowie) UŚCISKI
 
wlodek
wlodek - 2010-02-10 23:05
prawie tak ladnie jak w Polsce zadroszczę ciepla itego co widzicie pozdrawiam wlodek tata bartka
 
Lilinka
Lilinka - 2010-02-20 12:12
Pięknie, pięknie, pięknie! - z wiadomych względów ;)
Ale idę czytać dalej. Żeście mnie wciągnęli w czytanie ;)
 
janusz
janusz - 2021-05-01 13:16
n.z. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby
 
 
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 386 wpisów386 186 komentarzy186 4377 zdjęć4377 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
18.05.2010 - 03.10.2010
 
 
 
18.08.2009 - 23.12.2009