Gosia:
Lecimy noc i dzien - krotsze niz zwykle bo lecimy na wschod. I po 13 godzinach zaraz po zmroku dolatujemy do Malezji. Goraco. 30 stopni i parno. Dla nas to w przeciagu 1,5 dnia skok o 50 stopni. Szybka odprawa paszportowa, wyplacamy troche malezyjskiej gotowki i idziemy do autobusow do miasta. Jest ich kilka, wszystkie stosunkowo tanie - 6-7zl za kilkadziesiat kilometrow do miasta. Chlopcy-naganiacze w bardzo kulturalny sposob zapraszaja aby pojechac wlasnie z nimi. W autokarze zbyt mocna klimatyzacja sprawia ze zapominam ze przyjechalismy do goracego kraju - niezle zmarzlam :)
Dojezdzamy na dworzec glowny KL Sentral skad bez problemu z przesiadka miejskimi pociagami nadziemnymi dojezdzamy do dzielnicy gdzie mieszka Michael u ktorego tu sie zatrzymamy.
Idziemy ulica probujac przezwyczaic sie do lewostronnego ruchu. Jest zielono choc w ciemnosci slabo to widac.
Dzielnica jest dosc brudna - przez droge przeskakuja co troche koty i szczury. Gdy dochodzimy przed dom juz zgarnia nas dwoch innych gosci naszego gospodarza i idziemy z nimi do restauracji. Jakie fajne ceny - za 2-3 zlote mozna zjesc duzy obiad.
Wracamy do domu - poznajemy Michaela, Niemca ktory tu studiuje, i jego wspollokatorow tez z couchsurfingu i innych gosci. W koncu prysznic (nie ma regulacji - tylko zimna woda ale wszystkich to bardzo cieszy). Wieczorek spedzamy z wesola ekipka. Tylko jak tu isc spac kiedy ich polnoc to nasza 16ta i czujemy sie jak w srodku dnia? :)
Bartek:
And we landed in Malaysia. It was dark already. We went off the plane and felt hot air on the face. I thought it's from the plane, but as we moved further, I realised that's it won't change... 29C degrees in the night - it's so almost every day. We took a bus to city center and... after an hour felt cold. It's common here, almost everywhere inside they use air condition very crazy. usually there is less then 20C in buildings, trains, buses. When you go to cinema, you have to take jacket... .
We found our host in Kuala Lumpur easily. The house we stayed at was very open, many CSers at once, nice atmosphere. We talked a bit and went to sleep, feeling a bit jet lag
26.01.2010
Gosia:
Piekny poranek. Blekitne niebo i soczysta zielen dookola. Idziemy na sniadanko do pobliskiej restauracji i jemy za grosze pyszne jedzonko. Jest tez swiezo wyciskny sok z owocow ale z duuuza iloscia dodanego cukru i chyba mocno rozcienczony z woda. Potem dochodzi do nas Magda, Polka ktora tez jest goszczona przez naszyc gospodarzy. Opowiada nam duzo o tych stronach jako ze przebywa tu juz dluzszy czas. Potem wracamy, chwilke spedzamy w domku i razem z Michaelem jedziemy do jaskin ktore znajduja sie tuz pod miastem. Jedziemy miejskim pociagiem do konca miasta a potem biezemy taksowke. No bo jesli taksowka na kilka kilometrow kosztuje 6zl za 3 osoby to sie wozimy :D Pod miastem sa sliczne jaskinie w ktoryc znajduje sie hinduska swiatynia. Ogromny zloty posag stoi przed wejsciem a za nim strome schody. Dookola skaly na ktorych jest mnostwo malp ktore wciaz czekaja na jedzenie i jedza nawet z reki. Po powrocie z jaskin jedziemy do centrum. Jemy sobie w bardzo drogiej restauracji jako ze nam sie podobalo - wydajemy prawie 10zl na osobe za obiad co tu jest duzo :) Ale w koncu dostaje rzeczywisty sok wyciskany z owocow - jest oczywiscie drozszy niz ten z cukrem i woda. A potem idziemy do Petronas Towers - taki symbol miasta - dwie wieze wysokie na kilkadziesiat pieter. W srodku 5 pieter to centrum handlowe a wyzej biura. Mozna wjechac na szklana platforme pomiedzy wiezami ale to tylko rano. Idziemy do parku otaczajacego 2 wieze - piekny zielony z wieloma ciekawymi dla nas drzewami. A potem wracamy pociagiem. Idziemy do supermarketu. Wita nas zapach zglilych owocow i warzyw - az sie odechciewa zakupow, ale Michael tlumaczy ze jest tu taki smierdzacy owoc ktory jest swiezy i pachnie tak na caly supermarket. Ok - no rzeczywiscie wszystko wyglada swiezo a od tych owocow cuchnie juz z daleka. Kupujemy duzo owocow - wielu z nich w zyciu nie widzialam, czesc tylko kilka razy przedtem. W domku robimy owocowa uczte z reszta gosci.
Bartek:
Beautiful morning, everything is so green. We ate breakfast at local bar. National food in Malaysia is very spicy and with meet. Hopefully, there are also tasty dishes without meet, but even something not spice for them - it's very hot for us. Despite this, the local cuisine is very delicious. We went to see nice Batu caves, then little walk in the jungle... city jungle, full of skyscrapers etc.... Even the usual block of flat has 30-50levels... . The city looks very modern, it's pretty clean outside. As a pedestrian, you have to watch your feet, it's common that there is a 2meters deep whole in the pavement (maybe not in the very center). We came back, and I went for a little walk in the nearby forest - and I liked it much more then city.
27.01.2010
Gosia:
Wstaje pozno (jak na Malezje - liczac polskim czasem jestem rannym ptaszkiem :D) czyli o 12tej (nasza 5ta rano). Idziemy z Bartusiem na sniadanie do miejscowych restauracyjek. Znow probujemy roznych potraw choc nasze kryteria: wegetarianskie i nie bardzo mocno pikantne zawezaja menu do bardzo waskiego. Fajnie jest obserwowac ludzi dookola ktorzy ryz z miesem i warzywami jedza rekami. Zreszta czujac sie przez to luzno ja bardzo szybko robie to samo z roti (taki fajny placek). Po sytym sniadanku postanawiamy wybrac sie do kafejki internetowej. duzo nowoczesnych komputerow, jakies 80groszy za godzine, ale wysylanie danych idzie bardzo, bardzo wolno. Przez okolo godzine udalo mi sie wrzucic moze 5 zdjec.
Idziemy na spacerek na pobliska gore - jest stroma, zielona, pelna niesamowitej roslinnosci. A z gory swietny widok na miasto. Potem wracamy, pakujemy sie, zegnamy z Michaelem i jedziemy na lotnisko. Poznajemy po drodze ciekawego Australijczyka o imieniu Surya ktory wlasnie wraca z Indii. Przechodzimy odprawy, wsiadamy do samolotu i lecimy.
O godzinie 22:20 czasu malezyjskiego czyli 14:20 naszego przekraczamy rownik i od tej chwili zaczynamy podrozowac po polkuli poludniowej :)
Bartek
Wednesday. The guy cutting grass just under our window woke me up at 7am. About 12, I manged to wake up Gosia and we went for breakfest to the bar to try new dishes. It's so cheap, a dish for 0,20-0,30 euro is enough for us. We ordered fresh coconut juice it's served just from the shell - yummy! :) What's also interstning, the Malaysians eat using their hands. I really like it and have no problems to adapt to this manners :) And after, internet cafe. So cheap - 0,20euro for an hour, but there is one disadvantage: imagine 50 comupters with loudspeakers on, children playing bloody shooting games and screaming or listen to loud music... it's quieter on the highway.
Gosia:
Rozwiniecie skrotow:
KL - Kuala Lumpur
KL Sentral - glowna stacja kolejowa (stad sa autobusy na lotnisko)
KLCC - Kuala Lumpur City Center (tam gdzie sa 2 wieze Petronas Towers)
KLIA - Kuala Lumpur International Airport
LCCT - Low Cost Cargo Terminal (terminal glownego lotniska oddalony od niego o troche kilometrow. Jezdza tam oddzielne autobusy z KL Sentral, obsluguje glownie loty linii AirAsia bo ich samoloty przewoza jednoczesnie pasazerow i cargo)