Jedziemy do miejscowości Bansko i stamtąd wjeżdżamy już drogą prosto w serce gór Pirin. W połowie zatrzymujemy się koło źródełka na obiadek. Yak gotuje pyszny dal czyli danie z soczewicy. Zajadamy wszyscy z jednego garnka. A potem ruszamy dalej. Droga dochodzi na około 2000m npm do schroniska Wichren. A stąd jest około 900m w pionie do pokonania na szczyt Wichren – najwyższy szczyt gór Pirin. Dojeżdżamy o zmroku. My we czwórkę bierzemy pokój w schronisku (około 20zł od osoby) a Yak jako że nie lubi spać w jednym pomieszczeniu z innymi osobami idzie spać do lasu :)
29 lipca 2009
O 6tej rano ruszamy z Bartusiem we dwójkę ze schroniska. Cel to szczyt Wichrenu. Od początku jest bardzo stromo – mamy do pokonania około 900 metrów w pionie. Najpierw jest kosówka i mnóstwo ślicznych kwiatków, a potem zaczynają się skały. Po drodze zgubiliśmy naszą jedyną butelkę z wodą :P Na wysokości około 2600m npm wychodzimy na grań i otwiera się nam widoczek na drugą stronę. I po kolejnej godzinie dochodzimy na szczyt – 2914m npm. Jako że od rana nie widzieliśmy ani jednego turysty mamy szczyt tylko dla siebie – no są z nami również kozice :). Wokół tylko szczyty, szczyty i małe lazurowe jeziorka w zielonych dolinach gdzieś hen pod nami. Schodzimy w drugą stronę przez tzw Kocioł Kazana. Jesteśmy zachwyceni – z tej strony Wichren pokazuje zupełnie inne oblicze – potężne granie skalne, przepaście – góra po prostu się kończy, jest pionowa ściana i jakieś 500m pod szczytem jest kocioł. Zaraz za kotłem jest też schron – na 2 lub 3 osoby. Malutki ale w awaryjnych sytuacjach można spać :) A potem schodzimy
trawersem już do schroniska – po drodze spotykamy się z Yakiem który startując o 8mej wbiegł i zbiegł na boso i spotkał się z nami tuż przed schroniskiem.
I znalazł naszą butelkę z wodą. Końcową część Bartuś też idzie na boso. I tak tuż przed 14tą jesteśmy w schronisku. Bartuś zrobił jakieś 500 zdjęć kwiatków po drodze :) W schronisku spotykamy dziewczyny i razem jemy sobie ciepły obiadek.