My zaś jedziemy do Vodicy – to jakieś 50km stąd.
Domek Julie jest na końcu miejscowości tuż pod lasem i polami. Obok mieszka Baba Tzonka – staruszka która jest przemiła, ma duży ogródek i cały czas daje warzywka i owocki dla Julie i Lielle. Lielle mówi do niej „Ciao baba” z czego staruszka jest niesamowicie zadowolona. Śpiewa czasem dla Lielle – a śpiewa bardzo fajnie. Zresztą mówi tylko po bułgarsku, Julie do niej po angielsku i tak się dogadują :) Julie pokazuje nam dom – dom stał przez 6 lat opuszczony więc jest tu bardzo dużo do zrobienia. Ale powoli, powoli jest coraz piękniej :) Idziemy na spacer do sąsiadów (Szkoci którzy tu mieszkają) po… kurczaki. Na targu w Popovie Lielle kupiła 2 kurczaczki i na czas kiedy pojechały do Wielkiego Tarnowa znajomi opiekowali się kurczakami. A dodatkowo teraz Lielle dostaje małego 3tygodniowego króliczka. Nam trochę go szkoda bo jeszcze powinien być z mamą i pić mleko a tak trafia w rączki Lielle która nie do końca ma wyobrażenie co to zwierzątko czuje i tarmosi go chwilami z radością jak pluszową
maskotkę. Zanim Lielle i Julie przygotują dla króliczka miejsce na noc na razie króliczek będzie spał z nami – znaczy w pudełku w naszym pokoju :)
Idziemy z Lielle do sklepu po papier toaletowy – Bartek sprawdza nam w komórce jak to jest po Bułagrsku i idziemy przez pół wioski śpiewając „toaletna chartija” (czyli papier toaletowy) – ludzie się śmieją, my też :) W sklepie Lielle kupuje papier i wracamy dalej tworząc piosenkę po Bułgarsku o papierze toaletowym :) A potem spotykamy Babę Tzonkę i dostajemy od niej garść żółtych śliwek :) Julie przygotowuje kolację i zjadamy tościki z serkiem (jeszcze z Norwegii) i sałatkę z pomidorków i papryki. A potem oglądamy zdjęcia z Norwegii. I idziemy spać :)
21 lipca 2009
Wstaję sobie koło 10tej – nareszcie wyspana :) Jemy pyszne śniadanko i jedziemy do Popova (miasteczko 20km stąd). Julie kupuje farby, siatkę do wybitych okien i kilka innych rzeczy potrzebnych do domu. Idziemy na chwilkę na Internet a potem wracamy do domu – jemy pyszny obiadek: smażone kartofelki z cebulką i pomidorkami :) A potem jedziemy kilka kilometrów nad jeziorko – jest bardzo zamulone ale kąpiemy się – Bartuś wyciąga z bagażnika piłkę więc bawimy się z Lielle :) A potem idziemy na spacer dookoła jeziorka i robimy sobie zdjęcia wśród słonecznikowego pola. Wracając wstępujemy na małe zakupy i wracamy do domku. Na kolację Julie przygotowuje zapiekane warzywka – pycha! :)
22 lipca 2009
Wstaję koło 9tej i już czeka przygotowane przez Julie pyszne jedzonko :) Duszone warzywa połączone z sadzonym jajkiem – to ponoć typowe izraelskie danie. A do tego tosty i na deserek Julie upiekła typowe angielskie ciasteczka :) A potem zabieramy się do robotki (dla Bartusia to właściwie przerwa bo on pracował jeszcze jak ja spałam :) ). Bartuś znajduje różne rzeczy którymi zakrywa dziury w stodole, a ja skrobię, myję
i maluję okno w kuchni, a Julie maluje bramę. I tak do obiadku. Na obiadek kolejny specjał: fasolka w sosie z innymi warzywkami i pysznymi kulkami podobnymi do falafla. A po obiadku chwilka odpoczynku i idziemy na ciasto i herbatkę do Kathy u której Julie była rok temu tutaj na walontariacie. Kathy ma śliczny domek z przepięknym ogrodem – siadamy na kocu pod „dachem” z winorośli. Dookoła chodzą małe kotki więc ja i Lielle bawimy się z nimi. Kathy jest bardzo pomysłowa – wszędzie są dopracowane szczegóły jak lampki w balonach czy półki na sznurkach. Potem żegnamy się z Kathy i idziemy
jeszcze troszkę popracować. Ja maluję drugi raz okienko. Wieczorkiem Kathy przychodzi do nas. Julie zrobiła pyszną pizzę :) Kathy przyniosła pyszną sałatkę z fasolką i na koniec były zapiekane warzywka – mniam :) Wieczorkiem pomagam Julie pozmywać i zmykam spać :)
23 lipca 2009
Wstajemy wcześniej jako że dziś jedziemy na wycieczkę do Warny i okolic. To jakieś 200km od Vodicy.