Dojezdzamy do Nikozji - tam szybki spacerek po starym miescie i szukamy przejscia granicznego na polnocna strone. Granica jak granica - jest ale nikt sie nia jakos wyjatkowo nie przejmuje - w wielu miejscach granice stanowia stare beczki lub poduszki z ziarnem. Klimacik jest niesamowity. Idziemy na przejscie, dostajemy cos w rodzaju darmowej wizy i w droge. Idziemy na wylotowke i zabiera nas miescowy to Girne - portu.