W Jezrozolimie zabieramy jeszcze jedna osobe - kolege Shaia i dwojka jego znajomych jedzie drugim autkiem. Wjezdzamy do Palestyny. Po kilku kilometrach jest blokada policyjna. Policja i straz graniczna. Wygladaja jak niebezpieczni zolnierze z ogromnymi karabinami. Pytaja sie skad jestesmy. Przeszukuja bardzo dokladnie Shaia i jego kolege (obmacuja ich, sprawdzaja kieszenie, patrza co maja w portfelu, sprawdzaja nawet co jest w papierku po lodzie i czym jest kawaleczek czekolady znaleziony na podlodze auta. Co najsmieszniejsze iedzac ze jestesmy z turystami nie poprosili nas nawet o paszpaoty - caly czas siedzielismy w aucie - przeszukali dokladnie czesc autka gdzie oni siedzieli a naszej nie ruszyli. w koncu jedziemy dalej. Jeszcze jedna blokada - tym razem nie obszukuja nas. Dojezdzamy na miejsce. Jestemy nad brzegiem Morza Martwego - jest tu troche ludzi co przyjechali sobie na ognisko, mily wieczor - w tym miejscu sa miejscowe gorace zrodla. jednak najlepsze miejsca sa juz zajete i poziom wody jest bardzo niski. W zwiazku z tym odchodzimy troszke i rozpalamy ognisko. Shai gra na gitarce. W oddali widac swiatelka Jordanii - nad nami gwiazdy. Po pewnym czasie wyjmuje spiworek i zasypiam :)
8.02.2008
Budzimy sie o wschodzie slonca. Z jednej strony sliczne morze (i wielkie kawalki soli zamiast skal :) )Z drugiej strony gory w pustynnym kolorze. Shai wraca do Jerozolimy - zagnamy sie z nim i probujemy lapac stopa. Jest niesamowicie goraco juz przed 8ma. Prawie nic nie jezdzi. W koncu podjezdza autobus i decydujemy sie nim pojechac. Jest niesamowicie drogi - po okolo 15zl za 15km.