Ruszamy stamtad dosc szybko bo chcemy jeszcze przejechac przez masyw Teide a juz jest z pol godziny do zachodu slonca. Wjezdzamy na 2300m npm. Na gorze jest tzw Canadas de Teide - plaski teren, dookola tylko kratery wulkanow i bajkowe formy skalne. Na gorze jst jednak znacznie, znacznie chlodniej. Zjezdzamy serpentynami w dol przy ksiezycu. Najpierw do Las Americas a potem do La Calety.
Z La Calety idziemy klifami przy ksiezycu do naszej jaskini :) I tu dzis spimy. Jest duzy wiatr i jeszcze wieksze zapylenie powietrza. Mama i Magda spia w jaskini a my przed nia. Jest to jednak trudna dla mnie nocka - jako ze ciagle jestem podziebiona to caly ten pyl w powietrzu tylko podraznia mi gardlo. I co powieje wiatr to czuje ten piach i pyl na twarzy.