13.01.2008
Rano wstajemy, sniadanko (Bartka mama wynosi nam pieczywko ze szweckiego stolu ze stolowki :) ) i ruszamy. Wsiadamy w autobus i jedziemy do Santa Cruz. Po drodze sliczny widok na wyspe Gran Canarie. W Santa Cruz zajezdzamy na Estacion de Guaguas (uwielbiamy juz ta nazwe :) ). Przesiadamy sie w autobus do La Laguny. Lam czeka na nas Sergio z Couchsurfingu.
Razem z nich mamy isc w gory. Ida tez 2 kolezanki Sergia - jedna: Jira z Tajlandii (tez z Couchsurfingu) i druga kolezanka, ktorej nie zdazylam poznac bo po 300m podejscia wrocila (stwieredzila ze trasa jest dla niej za ciezka). Tak wiec jedziemy do nadmorskiej miejscowosci i wychodzimy w gorki. Pogoda jest najladniejsza odkad przyjechalismy - goraco i na niebie nie ma zadnej chmurki. Trasa jest super - idziemy dawnym ¨rowem¨ gdzie miala plynac woda - pod nami przepascie - a my jaskiniami przechodzimy przez skaly. Roslinnosc wokol jest cudowna i cudownie zielona. Dochodzimy do wioski (gdzie czyms w rodzaju kolejki linowej transportuje sie ziemniaki do poziomu gdzie jest szosa). I inna dolinka (pelna malych kaluz-jeziorek) wracamy do morza. A moze jest przepiekne w tym miejscu - strome klify i ogromne fale w oceanie - a w oddali male skaliste wysepki.
Potem autobusami wracamy do Las Americas i idzemy do kafejki :)