Dochodzimy do Lubenic - to wioseczka polozona nad urwiskiem (tak ze 400m pod nia jest morze i piekna plaza). Wioska jak opuszczona - wlasciwie to kilka domow - udaje nam sie znalezc kogos aby dal nam troche wody. Schodzimy na lazurowa sliczna plaze - tak z godzinke bardzo stromo serpentynkami w dol. Plaza kamienista - ale to takie drobne kamyczki. Tak wiec znajdujemy fajne miejsce pod namiot. Jest przeslicznie. Caly dzien sa chmury i w nocy mamy 10 stopni. Spimy sobie znowu z otwartym namiotem, co troche miedzy chmurami pojawia sie ksiezyc. Jest bardzo jasna noc.
24.12.2007
Wigilijny poranek - okolo 8mej... zaczyna padac deszcz. I tak pada do okolo 19tej. Ma to jedna zalete - udaje nam sie zebrac okolo 2 litrow deszczowki. Wiekszosc dnia spedzamy w namiocie - rozmawiajac sobie lub czytajac, ogladajac mapki. Caly dzien nikogo poza nami nie ma na plazy. W wigilie wlaczamy nasze wyladowane komorki co by wyslac kilka smskow i zadzwonic do rodzinek. Nasza wigilijna potrawa to pyszne purre z cebulka, szczypiorkiem, czosnkiem i serkiem - przygotowane przez Bartka. Wieczorkiem przestaje padac, otwieramy namiocik, zaczyna wiac coraz silniejszy wiatr - miejscowa burra. Dzieki temu namiocik bardzo szybko nam wysycha. W nocy tylko przewracajac sie z boku na bok widze bezchmurne niebo i ksiezyc w pelni.
25.12.2007
Piekny poranek, w koncu niebieskie niebo. Od rana silnie wieje. Bartus idzie sobie na spacer, a ja siedze w namiociku - robie fotki morza ktore dzis w sloncu wyglada jeszcze bardziej lazurowo. Niedaleko jest tu ponoc Plava Grota - nie wiemy co to jest, ale w pewnym momencie znaki sie koncza i jest jedynie sciezka na inna, jeszcze bardziej dzika plaze. Wieczorkiem na resztkach gazu gotujemy rosolek z makaronem i soja. Wiatr jest coraz silniejszy - Bartek okopuje namiot mocniej kamieniami, odciagi przyczepiamy do duzych ciezkich kamieni.
26.12.2007
Czas ruszac dalej. Pakujemy sie i pod gore. Po ponad godzinie jestesmy w Lubienicach.