Na kilka stopow po poludniu docieramy do Banja Luki. Cala droga wiedzie przez sliczne osniezone gory - tu caly kraj to gory. Po drodze mijamy sliczny region miasta Jajce (wodospady i jeziora, ponic kandyduje na liste UNESCO). Polnocna Bosnia jest juz zupelnie inna. Ostatni nasz kierowca jest juz Serbem. Polnocna Bosnia zamieszkiwana jest przez Serbow - od razu dookola cerkwie, wszystko pisane w cyrylicy. Banja Luka jest tak jakby stolica tego regionu. Tu spotykamy sie z Berengere ktora jest naszym nowym Couchem :-) Okazuje sie ze nie ma czasu wiec jedynie daje nam klucze do mieszkania i wychodzi z domku. Na poczatek znajdujemy w miare tani internet i siedzimy tu kilka godzinek.
Najpierw sie poskaze: oni tu maja inna klawiature i maja z zamiast y i odwrotnie w zwiazku z tym albo sie pisze z zamiast y lub pisanie zajmuje bardzo duzo czasu - a z racji ze jest to kafejka a nie normalny komputer z paskami windowsa to nie mozna tego zmienic :-( Wybaczcie wiec czasem z zamiast y lub y zamiast z ,-)
W Banja Luce przesiedzielismy w kafejce ponad 3 godziny wysylajac maile do nastepnych ludzi z couchsurfingu. Potem wrocilismy do domu i poszlismy spac.
8.12.2007
Rano spakowalismy sie i ruszylismy na wylotowke. od rana mocno padal deszcz. I lapalismy stopa w nieskonczonosc - prawie 2 godziny. W koncu zabral nas gosc wiozacy chipsy. Jak sie okazuje wszyscy kierowcy znaja naszego nastepnego Coucha do ktorego sie wybieramy. Nazywa sie Boro. Mieszka sobie w gorach, w lesie w stworzonej pzez siebie eko-wiosce. Jedzeiemy najpierw do Mrkonic Grad - droga jest sliczna - jedzie sie kanionem blekitnej rzeki.