Wieczorkiem wyszlismy za miasto i probowalismy cos zlapac ale ze bylo ciemno to byl to problem na nieoswietlonej drodze. W koncu zlapalismy taksowke. Za wwiezienie nas 15km na wysokosc 1450 m npm taksowkarz wzial... 5 Euro :-) Jak sie potem okazalo taksowki tu sa bardzo tanie - za 12km placi sie np 2,5 Euro. Dojechalismy po serpentynach do Hotelu Molika w masywie Pelistra. Od mniej wiecej 1200 m npm byl juz snieg. Odeszlismy szlakiem od hotelu jakies 300 metrow i rozbilismy namiot - nasz pierwszy w tym roku nocleg w sniegu.
8.11.2007
Rano wstajemy i ruszmy w gore na Pelistra. W tym parku narodowym najpopularniejszym gatunkiem flory jest sosna Molika - jak sie okazuje rozbilismy sie tuz obok wielkiego jej okazu. Wybieramy najtrudniejsza droge na gore czyli tzw Rocky Trail. Hmm - przerasta to moje oczekiwania. Najpierw idzie sie stromo ale rowna sciezka pod gore - potem (od okolo 2000m npm) zaczyna sie wlasciwy skalisty kawalek. Pogoda jest piekna, widoczki na wszystkie strony. Coz - przychodzi nam pokonywac ogromne goloboza - z czyms w rodzaju lancuchow, kilkumetrowe szczeliny, wdrapywanie sie na kolejne glazy - w dodatku jest slisko, wszystko pokryte sniegiem - ja ide pewne odcinki na kolanach. Zajmuje nam to mnostwo czasu, pochlania wiele energii. W koncu dochodzimy na wierzcholek Stiv (okolo 2400m npm). Dalej tez sa skaly, choc troszke mniejsze. Jednak mam juz ich dosc :-) Po drodze jest schron - choc raczej przystosowany na przeczekanie zlej pogody niz na spanie - jednak w skrajnych warunkach mozna tam sie przespac. Szczyt Pelistra jest w chmurach - wchodzimy w te chmury - zimno, silnie wieje, nasze wlosy, rzesy, brwi staja sie biale :-) Zdobywamy Pelister (2601m npm) - jak na razie najwyzszy szczyt na jaki weszlam pieszo. Na szczycie stoi duza stacja telewizyjna - jednak jest zamknieta. Nic nie widac dookola. Powoli bedzie robilo sie ciemno. Na Pelistra mozna wjechac samochodem terenowym - z drugiej strony wejscie jest lagodniejsze. Schodzimy jakies 300m (w pionie) droga dojazdowa. Rozbijamy sie na przeleczy posrod sniegu. Juz o zmroku jest -4 stopnie. Jemy cos na cieplo i przygotowujemy spiwory i cieple ciuchy.
9.11.2007
Jak sie okazuje udaje nam sie nie zmarznac. W spiworze mamy butelke z woda (bo juz wieczorem zamarzala z plecaku) i kilka innych niezbednych rzeczy. Rano jest -6 stopni na zewnatrz i -4 stopnie w namiocie. I jest piekne bezchmurne niebo. Pakujemy sie, cieply rosolek na sniadanie i... nakladamy buty - tyle ze nie mozemy ich nalozyc bo totalnie zamarzly. Jakos sie udaje - choc jest lodowato dopoki ich nie odmrozimy cieplem nog. Skladamy namiocik i ruszamy dalej. Mamy widoczek na j Prespa i Gory Galiczica w ktorych bylismy kilka dni temu. Po drodze mijamy Male Jezioro i docieramy nad Jezioro Golemo. Normalnie jest tam Dom Turystyczny, jednak o tej porze roku jest on zamkniety. Schodzimy w dol do miejscowosci Nizopole. Tam lapiemy na stopa zakonnika i dojezdzamy do Bitoli.