Jako ze w koncu sie wypogodzilo postanowilismy ruszyc w gory, a dokladnie do Parku Narodowego Galiczica. Wyszlismy za miasto i zlapalismy stopa do gorskiej miejscowosci Velestovo. Wyszlismy za wioske i zrobilo sie ciemno wiec rozbilismy namiocik z widokiem na J.Ohrydzkie i Ohrid.
3.11.2007
Rano widzielismy owieczki i pasterzy prowadzacych je w gory. okazalo sie ze w parku sa znakowane szlaki - oznakowanie dosc geste, ale znaki bardzo stare, niektore nieczytelne. Roslinnosc w gorach zupelnie inna niz u nas. Najpierw trawersowalismy zbocze doliny a potem szlismy dolem doliny przez piekne polany. Gory totalnie bez wody o tej porze roku - no nie liczac dwoch malutkich jeziorek na polanie w dolinie. Po drodze spotykamy pasterza, owce, jedna koze i psa. A i spotykamy rowniez turyste z Chorwacji. Wchodzimy na gore i widoczki sa przesliczne - gory inne niz u nas - nawet kolory maja inne - czarne lub szaro-biale skaly.
Poszlismy grania na poludnie w kierunku albanskiej granicy. Sniegu wogole nie bylo - w oddali widac bylo szczyt 2600m npm i tez bez sniegu. To idealna pora na chodzenie po tych gorach bo nie jest juz goraco. Jedynie dzien jest krotki - do 16:30 mozemy chodzic. Te gory nazywane sa nosem Macedonii, gdyz po ich obydwu stronach leza dwa jeziora Ohrydzkie i Prespa (oczy Macedonii). Na wysokosci 1800 lapia nas chmury, w chmurach pada deszcz. Najwyzszy szczyt to labirynt: wierzcholki polonczone sa kotlinami, a ze jest mgla to widzimy na 10m i dopiero po zejsciu w kotline widac czy to dolina czy kotlina, a za kazda kotlina widac jeszcze wyzszy szczyt. Wszedzie mnostwo pozostalosci dzialan wojennych: okopy, bunkry, jaskinie itp. Idziemy na azymut i w koncu ktoras kotlina okazuje sie byc zejsciem w dol. Schodzimy do drogi laczacej dwa jeziora - Prespa i Ohrydzkie. Okazuje sie ze ruch tam jest minimalny. Idziemy kilka kilometrow asfaltem. Pojawia sie widok na j.Ohrydzkie (przepiekny) i do niego schodzimy. Sa ogromne serpentyny - z 5 serpentyn, kazda ma po 1-1,5km. Jest juz ciemno. Za druga serpentyna znajdujemy troche miejsca i sie rozbijamy jakies 2 metry od drogi - jest to bez roznicy bo jak jedno auto przejchalo o 18tej, to nastepne o 10 rano :-)
4.11.2007
Rano pada deszcz. Schodzimy dalej w dol. Na 4tej serpentynie lapiemy stopa na granice albanska.