Tam spotykamy Słowackiego kierowcę tira, który jedzie aż do Bardejowa, ale przez małe przejście graniczne Tompa, nie na Szeged.A obok stoją Polacy którzy jednak ruszają dopiero rano. Wychodzimy na autostradę i zatrzymuje się Serb. Na Szeged? Tak! Jedziemy. Ale w połowie drogi nasz kierowca skręca. Dokąd jedziesz? na inne przejście - Tompa. W tej sytuacji ponieważ rozjazd na autostradzie jest nieoświetlony jedziemy już z nim na to dziwne przejście. Dojeżdżamy na miejsce i widzimy tam mnóstwo, mnóstwo tirów. Osobówek prawie wcale nie ma i same miejscowe. Kilka Tirów przed końcem kolejki spotykamy naszego Słowaka z Bardejowa. Co wy robicie na Tompie? Hmm... weźmiesz nas jak przejedziesz przejście a my dalej będziemy stać? Pewnie. Dowiedzieliśmy się też że na Szeged jeżdżą głównie te tiry, które wymagają kontroli sanitarnej, a reszta ucieka na Tompę, bo na Szegedzie za bardzo się czepiają. Przechodzimy pieszo. Serb - celnik
załamuje ręce i uśmiecha sie do nas gdy słyszy że w środku nocy jedziemy na stopa do Polski. Zaczyna padać deszcz. Ciężarówki są puszczane przez przejście średnio po 9 w ciągu godziny.Stoimy, marzniemy, mokniemy. Deszcz się nasila. W dodatku jest ciemno i nawet Polacy nas mijają. postanawiamy pójśc do celników na przejście tirowe co by znaleźć się pod zadaszeniem. Przyjmują nas bardzo miło. Siadamy obok budki celnika, obok nas plecaki i karteczka "Miscolc". Celnik podchodzi do nas przy każdym tirze i mówi pokazując na tira: Austria, Słowenia, Budapeszt - a my wciąż przecząco machamy głowami. Po 6 godzinach jako 56 ciężarówka podjeżdża nasz Slowak. Skaczemy z radości. Celnik każe nam ładować się do Słowaka i mówi mu że jeśli go złapie policja (za 3 osoby w
aucie) to niech powie że on nam kazał jechać i niech da policjantowi na piwo :) Machamy z radością celnikowi i odjeżdżamy.