Wysiedliśmy jednak wcześniej przy skręcie w lesną drogę w góry. Doszliśmy 4 km w głąb gór naj Biogradzkie Jezioro. W lecie jest to miejsce bardziej komercyjne niż nasze Morskie Oko. Jest restauracja, bungalowy, wiatki, ławeczki i 3,5km ścieżka dookoła jeziora. teraz wszystko było pokryte śniegiem. Było puściutko. W leśniczówce siedział tylko leśnik. Był zmrok. Chcieliśmy rozbić namiot po drugiej stronie jeziora. Zaczęliśmy iść w tamtym
kierunku. Po chwili zaczął wołać nas leśnik. Dogonił nas i powiedział że możemy spać w bungalowie - "no money" :) Tak więc otworzył nam jeden Bungalow.
W srodku malutko miejsca - 2 łóżka i nic poza tym. Ale nie wieje. Nie pada, nie ma śniegu. temperatura jak na zewnątrz - 2 stopnie, drzwi się nie zamykaja - przyczepiamy je linką. Leśnik mówi że mamy pociąg 8km stąd o 8:30. dziękujemy mu za informację - wybieramy jednak stopa. Choć linia kolejowa wygląda naprawdę zachęcająco - bardziej biegnie wewnątrz góry tunelami niż zboczami na powierzchni (przez kanion). Zostawiliśmy plecaki, zamknęliśmy drzwi kamieniem i ruszylismy dookoła jeziora. Trasa bardzo przyjemnie urządzona. Gdy wrociliśmy było już zupełnie ciemno. Po drodze widzieliśmy krokusy
ślicznie wyglądające do nas spod śniegu. W Bungalowie zapaliliśmy sobie świeczuszki, zjedliśmy kolację, troszki pogadaliśmy i poszliśmy spać.
W nocy słychac było sowy wołające do siebie z różnych brzegów jeziora.
28.02/1.03.2007
Czas powrotu. Wstajemy o 5tej. Ruszamy znad naszego jeziorka w dół do głównej drogi.