Geoblog.pl    bartekigosia    Podróże    Nowa Zelandia i ... New Zealand and ...    U cioci w odwiedzinach :) / Visiting little peaceful comunity :)
Zwiń mapę
2010
25
lut

U cioci w odwiedzinach :) / Visiting little peaceful comunity :)

 
Nowa Zelandia
Nowa Zelandia, Waikanae
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 23105 km
 
Gosia:
Ruszamy z domu Andrew. Po drodze przez miasto zalatwiamy kilka rzeczy. Miedzy innymi Bartus kupuje sobie bilet powrotny do Polski. Plan jest taki: podrozujemy sobie dalej razem po polnocnej wyspie, 18tego marca ja lece do Australii, a Bartus zostaje w Nowej Zelandii 2 tygodnie dluzej zrobic praktyki na studia. A potem leci do Polski. A moj plan to jakis miesiac w Australii, potem lot do Indonezji i stamtad ladem (plus promami) do Polski.
Oczywiscie wszystko jest na razie planem a co wyjdzie to zobaczymy :) A na wakacje chcemy oboje wybrac sie do Norwegii.

Idziemy do Andrew do pracy i tam czeka na mnie moj nowiuski aparacik (na adres firmowy w NZ dochodzi szybciej bo inne firmy kurierskie doreczaja).

Tu wstawka o aparatach (niezainteresowani niech przejda akapit nizej):
Gdyby ktos planowal kupowac aparat Canon A4xx to uprzedzam ze te modele maja wade techniczna. Po pewnym czasie (u mnie okolo roku) w pewnym momencie aparat zaczyna robic przeswietlone (biale) zdjecia. Ja miala 3 aparaty z tej serii (Canon A430, A460, A470) i wszystkie po okolo roku zepsuly sie w ten sam sposob. Aparat jest super jesli chodzi o proporcje cena/jakosc zdjec (oczywiscie nie jest to aparat do fotografii profesjonalnej ale dla tych co nie chca duzo dzwigac i chca miec calkiem fajne amatorskie zdjecia). Sprawa jest powszechnie znana i dyskutowana w internecie i stad tez dowiedzialam sie co sie konkretnie stalo. Ogolnie przelamuje sie pewna czesc a koszt naprawy przewyzsza koszt aparatu. Canon mimo ze jest to ich wada techniczna i sprawa powszechnie jest znana udaje ze nie wie co sie dzieje i z tego co czytam na forach stosuje polityke taka aby klient kupil nowy aparat jako ze takie tanie (ok 400zl) aparaty sa po prostu 'jednorazowego uzytku'. Mozliwe ze pobawie sie w pisanie odpowiednich pism po powrocie a na razie chce rozpowszechniac informacje o tym problemie co by inni wybierajac aparat mogli wziac to pod uwage.

No wiec moj aparat jest juz z innej serii - A1000 IS. Wyobrazcie sobie ze w sklepach chca za niego ok 700zl a ja go kupilam w sklepie internetowym za ok. 400zl. a wszystko dzieki Andrew ktory uzyl do zakupu swojego NZ adresu i swojej NZ karty kredytowej (takie sa wymagane).
Zegnamy sie z Andrew i biezemy pociag aby wydostac sie z miasta. Ciezko z Wellingtonu wystopowac jako ze na poczatku miasta zaczyna sie droga, ktora wchodzi w tunel, wiaduktem przejezdza nad centrum i dopiero za miastem zaczyna byc normalna autostrada. Mozna stac w srodku miasta jeszcze przed tunelem ale jako ze do tego miejsca mamy kilka km a do stacji tuz tuz to biezemy pociag do Plimmerton (okolo 20km, okolo 14zl za osobe).
Jakby ktos tu stopowal to: autostrada konczy sie 2 stacje wczesniej w Paremata, tyle ze tam jest takie sobie miejsce aby stanac. Za to stacja wczesniej niz Plimmerton o nazwie Mana, tuz przy stacji kolejowej ma stacje benzynowa BP i 500m dalej Shella i to miejsce wyglada calkiem dobrze (z okna pociagu ktory jedzie tuz przy drodze). My wysiadamy w Plimmerton gdzie jest tak sobie na stopa ale po jakichs pol godziny mamy stopa 20km dalej do Peakakiriki. Tam idziemy na plaze i jemy obiadek.
A potem kolejny stop. Zatrzymuje sie cudowny czlowiek. "Dziekuje ze daliscie mi te radosc aby Was podwiezc" - to jedno z jego pierwszych zdan. Takich ludzi uwielbiam spotykac. Na pytanie "Co robisz"? (z domysnym w zyciu) odpowiada "Wioze Was do Waikanae" :) Tak jakby cala przyszlosc i przeszlosc nie istaniala lub wogole nie byla istatna - a moze rzeczywiscie nie jest :)
Zawozi nas dokladnie tam gdzie chcemy, a chcemy odwiedzic ciocie Jeremiego (tego co nas goscil w Christchurch), ktora Bartus spotkal w Christchurch odbierajac swoje rzeczy.
Poznajemy jej rodzinke. Jej maz pochodzi z Polski. Jego rodzice sa spod Lwowa. Siedzimy, rozmawiamy do wieczorka. Bardzo nam sie podoba jak oni zyja. Mleko maja od wlasnej krowy, sami robia maslo, warzywka z ogrodu, a czego nie maja to wymieniaja z sasiadami. I od sasiadow maja np miod i chleb. Spimy sobie w namiocie u nich w ogrodku.

Bartek:
We leave Andrew's house and on the way to the city, I bought a ticket back to Poland. I've decided to fly back and Gosia is going to go back a bit slower, traveling through Australia, Indonesia, Malaysia, Thailand, Laos, Cambodia, Vietnam, China, Mongolia, Russia... . That's her plan, and because I don't want to travel so long and have others things to do, we decided to split for a while, and meet again when Gosia will be in Poland or Norway :) It will be probably the longest time we will not see each other, but we think taht it is the best when each of us makes exactly what he wants to :)
So, I bought a ticket and Gosia pick up her new camera, Canon A1000IS. Shopping and local train outside of Wellington. Then we hitch-hike and in 2 rides we get to Waikanae, where Jereme's aunt lives (she invited us when I was picking up books in Christchurch from Jereme's house) :) We spent a great evening with Anne, Zygmunt, Paul and Bert. Lovely people, so positive, leading a peaceful life in calm area :)


26.02.2010

Gosia:
Jemy wspolne sniadanko, sympatyczna dziewczyna z ktora przegadalismy znaczna czesc wczorajszego wieczoru zabiera nas do pobliskiego lasu na spacer - jest super zielono i wiele jest roslin ktorych nie widzielismy na wyspie poludniowej. A potem ruszamy na polnoc. Pierwszy kierowca zabiera nas do miasta Wanganui. Kiedy przez przebudowa drogi przegapilismy nasz skret zawraca specjalnie dla nas. I tu zjezdzamy z glownej drogi i robi sie bardzo pusto. Po pewnym czasie zatrzymuje sie dla nas dwoch mlodych chlopakow w autku z paka do przewozu owiec. Wskakujemy na pake. Wiatr we wlosach :) Chlopaki jada przez wiekszosc trasy 80-100km/h wyprzedzajac inne nieliczne autka. Droga wiedzie przez gory, ma wiele zakretow i serpentyn dlatego ciezarowki tedy nie jezdza. Widoczki sa super. A my cieszymy sie z jazdy na swiezym powietrzu. Potem czekamy jakies 10 minut. W miedzy czasie zatrzymal sie gosc jadacy duza koparka i po klatce dla owiec juz myslelismy ze bedziemy jechac w lopacie - ale gosc chcial tylko zagadac :) Za to po chwili zabral nas bardzo sympatyczny pan. I to do miejsca docelowego. Po drodze zaprosil na lody, troszczyl sie czy dobrze znosimy zakrety na serpentynowej trasie i czy mam najlepsze warunki do robienia zdjec.

Bartek:
Delicious breakfast, and Bert takes us for a brilliant walk into the native bush, which we much enjoyed :) then we hitchhike north. With 4 rides and without waiting long, we get to Raurimu, where is base of the company we hire canoe from.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 16% świata (32 państwa)
Zasoby: 386 wpisów386 186 komentarzy186 4377 zdjęć4377 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróżewięcej
18.05.2010 - 03.10.2010
 
 
 
18.08.2009 - 23.12.2009