Już 30 minut przed Tromso nie było chmur i poza zachodzącym słoneczkiem widzieliśmy przepiękne białe góry i fjordy. WYlądowaliśmy koło 11tej. Tromso leży na wyspie, a wszędzie dookoła są inne wyspy które są po prostu wynurzjącymi się z morza białymi górami. Przylecieliśmy po 11tej - klimacik jak tuż po zachodzie słońca - jasno, a za horyzontem trochę różowo. Wszystkie latarnie świecą się przez całą dobę. Idziemy na piechotkę do Weroniki - Polki z Couchsurfingu która zaprosiła nas do siebie. Weronika mieszka w akademiku i ma z okna przepiękny widoczek na fjord i cudowne białe góry :) Jak przylecieliśmy to było widać praktycznie wszystko choć nie ma tu słoneczka, a teraz jest 14:30 i jest już zupełnie ciemno.
Wieczorkiem poszliśmy na spotkanie csowe które zorganizawałam (bo tu wcześniej nie było wogóle spotkań) i przyszło w sumie 18 osób. Bardzo fajni ludzie. Bartek umówił się ze spotkanym tu Polakiem Wojtkiem na następny dzień na górską wyprawę a ja z ekipką z Norwegii, Kolumbii i Południowej Afryki na samochodową wycieczkę na sąsiednią wyspę. A wracając ze spotkania Bartek zobaczył zorzę. Znaleźliśmy więc ciemne miejsce aby widać było niebo (bo wśród świateł to jak jest słaba to bardzo łatwo ją przeoczyć) i obserwowaliśmy widowisko. Zorze są zwykle białe, zielone lub czerwone - my widzieliśmy zieloną :)
16.12.2009
Rano każde z nas poszło na swoją wycieczkę. Ja umówiłam się z ekipką pod sklepem i zabrali mnie stamtąd samochodem. Niesamowite jest to że Tromso to mała wyspa a jest dwupoziomowa - pod wyspą jest sieć tuneli z rondami dzięki czemu można szybciutko się poruszać po niej poruszać. Cała okolica ma niesamowity klimat. Dookoła ogromna przestrzeń i wszystko śpi pośród ciszy - nawet słońce. Robi to niesamowite wrażenie. I tylko światełka pokazujące że w tej uśpionej krainie są ludzie. Jedziemy wspinając się od jednego fjordu do drugiego, co chwilę widać nowe fjordy, nowe wysepki, nowe góry które po prostu wyrastają z morza. Na końcu trasy z przepięknym widokiem na niekończące się góry schodzące do morza w ciepłych kolorach przedwschodu pomieszanego z pozachodem pijemy ciepłą kawę i jemy ciasteczka przygotowane przez kolegę który zabrał nas swoim autkiem. I wracamy do Tromso. A potem razem z koleżanką z Kolumbii jedziemy kolejką linową na górę nad Tromso. Widok jest niesamowity - zrobił na mnie ogromne wrażenie. Koleżanka została w budynku stacji a ja zrobiłam sobie wycieczkę na widoczną w oddali górkę. Widoczek piękny, zmrożony śnieg, nie ma ludzi - po jednej stronie nieba już noc, a po drugiej takie pozachodzie w pięknych kolorkach. Ogólnie całkiem jasno. Ze szczytu górki widok na kolejny śliczny fjord, a nad nim unoszące się rózowo-pomarańczowe chmurki. Potem zjeżdzamy w dół. Wracając oglądam katedrę arktyczną która sama w sobie jest brzydka ale jako że jest duża i ładnie oświetlona to widać ją z daleka i stała się symbolem Tromso.
A potem idę na wyspę na której leży Tromso przez 20 minut mostem - taki duży i wysoki. I idę do centrum. Akurat stoi w porcie Hurtigruten - wielki statek który płynie 7 dni z Bergen na połuniudnou Norwegii do Kirkeness na samej północy. Chodzę sobie po centrum z klimatycznymi drewnianymi budynkami, a potem wracam do akademika. Weronika pokazuje nam na fotkach jak tu jest latem. Miejsce jest rzeczywiście cudowne :)
17.12.2009
Ruszamy tak aby być na wylotówce w pierwszych oznakach jasności - ale jako że jest zadymka śnieżna i silny wiatr to ta jasność następuje dużo później i jest znacznie słabsza niż w dniach poprzednich. Czekamy jakieś 1,5 godziny i już mamy pierwszego stopa do drogi E6 :)