Przyjeżdżamy, robimy jedzonko, a Ellen czeka z pysznym deserkiem.
07.12.2009
Jedziemy z Ellen po farby gdyż jako prezent świąteczny chcemy pomalować jej przedpokój i schody. Tak więc za spore pieniądze kupujemy farby (teraz już dobrze wiemy ile to kosztuje Norwegów...) - przy ciut większym malowaniu opłaca się im pojechać po farby autkiem do Polski. Ellen jedzie dziś na 2 dni do znajomych a my robimy sobie w domku dzień odpoczynku po wycieczce do Sztokholmu.
09.12.2009
Wczoraj i dziś praktycznie cały dzień malujemy przedpokój Ellen. Ellen wraca po południu, a wieczorem ma do Norwegii przyjechać nasz znajomy Yak (z biletem Ryanira za 1 grosz). I z lotniska ma go odebrać jedna couchsurferka która jak się okazuje nie przyjeżdża. Yak więc spotyka Czechów z którymi jedzie jeszcze dalej od nas ale przynajmniej ma miejsce do spania. My jesteśmy gotowi po niego pojechać choć to w jedną stronę 4,5 godziny, ale Yak woli rano spróbować stopem.
12.12.2009
Yak stopem dostał się do Oslo a stamtąd już autobusem do Elverum, a my rano skończyliśmy malować dla Ellen, a wieczorkiem podskoczyliśmy do Renate zacząć kolejne malowanie. I jak wróciliśmy to Ellen zrobiła pyszną pizzę i jedliśmy razem z Yakiem i rozmawialiśmy. A wczoraj i dziś razem z Yakiem malowaliśmy dla Renate przedpokój, klatkę schodową i sufit w jednym z pokojów. A wieczorki przy świeczkach, rozmowach, gitarce, pianine i naukach języków (Yak mówi w ponad 15 językach). A jeszcze dodam że dziś wracając z Flisy już po nocy zabraliśmy na stopa 3 chłopaków z Afganistanu - stali dokładnie w tym miejscu gdzie w lecie my próbowaliśmy złapać stopa do Elverum i w końcu zabrała nas para Czechów jadacych do Czech :) Yak poprosił ich aby zaśpiewali coś w swoim języku i śpiewali bardzo fajnie :)
15.12.2009
W niedzielę dzień wolny więc pojechaliśmy z Yakiem do lasów w których sadziliśmy świerki i malowaliśmy domy w poprzednich latach. Zrobiliśmy sobie spacerek oglądając domki w śniegu i cały las biały ozłocony słońcem - pogoda śliczna. Po kilkugodzinnym spacerku wróciliśmy do domku. A wczoraj rano Ellen zabrała nas do norweskiej szkoły. Było właśnie przedstawienie z okazji dnia świętej Lusiji (tyle że nikt ze znanych nam Norwegów nie wie kim ona była) który ma być najciemniejszym dniem w roku (w praktyce nie jest). Było super - dzieci poprzebierane za aniołki ze światełkami, śpiewy, łagodna muzyka :) A potem poszliśmy do klasy gdzie dzieci zaczynają dzień od...masaży przy muzyce. Nauczycielka wytłumaczyła nam że rano dzieci przychodzą zestresowane do szkoły - w domu wszystko szybko, rodzice spieszą się do pracy - więc aby dzieci mogły dobrze się uczyć włącza muzykę (tym razem był łagodny utworek Griega) i dzieci robią robie masaż pleców i rąk. Wszystko to przy świeczkach bo mimo że jest 9ta to na dworze jest wciąż ciemno. Na koniec dzieci specjalnie dla nas zaśpiewały piosenkę. I prosto stamtąd pojechaliśmy do Flisy malować jeszcze raz dla Renate. Zdecydowała się jednak na inny kolor więc dla naszej trójki były kolejne ponad 3 godzinki malowania. Wracając zajrzeliśmy na zakupy do sklepu z jedzeniem ze wschodu którego często potocznie nazywają U Turka. Turek okazał się Kurdem z Iraku - jako że Yak do niego zagadał. Pojechaliśmy do Ellen i razem z nią wybraliśmy się na przejażdżkę do lasu aby pokazać Yakowi (i przy okazji Ellen) nasze domki w lesie. Wyjeżdżając spod pierwszego domku (leśna droga pełna śniegu i lodu) zakopaliśmy się tak że o mały włos nie wpadliśmy do rowu z potokiem. Szybka akcja zakładania łańcuchów (bo pod śniegiem był lód) i po chwili autka jest spowrotem na środku drogi :) A wieczorkiem przyszli do nas Margrethe i Jan. Ellen przygotowała pyszną pizzę, Bartek upiekł ciasto marchewkowe - spędziliśmy świetny wieczorek razem i dostaliśmy prezenty świąteczne - śliczne norweskie rękawiczki :)
A dziś rano wyszliśmy z domu o 3:45 i o 4:10 wsiedliśmy do autobusu o nazwie Osterdalenekspressen relacji Trondheim-Oslo i pojechaliśmy nim na lotnisko Oslo-Gardermoen :)