Po 18tej dojechaliśmy do Elverum. Ellen czekała na nas z zupą i pizzą :) My przywieźliśmy jej pędzle, taśmy malarskie i folie oraz zdjęcia - zrobiliśmy w Polsce odbitki zdjęć - kilka ślicznych zdjęć jej kotów zrobionych przez Marka. I o dziwo nie było śniegu.
25.11.2009
Budzimy się rano i biało dookoła. Spadło w nocy całkiem duzo śniegu. Po długim fajnym poranku idziemy do miasta. Firma, bank, sklep i na koniec idziemy do Ellen która dzis pracuje w sklepie Namibia. A wieczorkiem nadrabiamy zaległości internetowe :)
27.11.2009
Wczoraj dzionek w domku i spacerki po okolicy. A u Ellen wielkie zamieszanie - postanowiła wymieniać dach jako że nadarzyła jej się fajna okazja. Tak więc od wczoraj nad nami pracuje Norweg i 2-3 Litwinów :) A my wieczorkiem podjechaliśmy do Mette - kolezanki Ellen która była z nią w Czarnogórze. Mette chce abyśmy troszkę u niej posprzątali. Tak więc dziś raniutko zaczęliśmy robotkę. Dom zbudowany w nietypowy sposób - w większości bez gwoździ. Jest w ślicznym miejscu w lesie nad samą rzeką z widokiem na górki - wow :) Tak więc dziś zrobiliśmy większość a jutro mamy zamiar skończyć :)
30.11.2009
Skończyliśmy sprzątanie u Mette i niedzielę spędziliśmy w większości w domku. A dziś pojechaliśmy do Ingeborg, mamy Gunnara dla którego malowaliśmy okna. Ma około 80 lat i czuje się lepiej niż większość 60latek u nas w Polsce. 2 godzinki sprzątania i pogaduchy przy super kanapeczkach :) Ingeborg nie wiedząc że jedteśmy wegetarianami przygotowała dla nas super obiadek z... łosia. Potem sprzątamy kolejne 2-3 godzinki i jemy razem obaidek i rozmawiamy. A za oknem biało i wciąż sypie śnieg. Po pracy jedziemy do domku a wieczorkiem wybraliśmy nad nasze jezioro Bergesjoen do którego nie dojechaliśmy - zostawiliśmy autko i drogę dojazdową... przecieraliśmy :) Sceneria cudowna - ośnieżone drzewa - wszystko skąpane w bieli i w ciszy.
2.12.2009
Zima, zima, zima... jupppi :)
1szego grudnia z samego rana w mroziku 12 stopni ruszyliśmy na drugi dzień sprzątania dla Ingeborg. Polerowaliśmy ozdobne metalowe rzeczy a potem odkurzalismy jeszcze jeden pokoik. A na koniec jedzonko i rozmowy. Ojciec Ingeborg był w obozie dla więźniów norweskich w Polsce w Ostrzeszowie tak więc była ona w Polsce zobaczyć muzeum które tam się znajduje a przy okazji zobaczyc inne miejsca w Polsce. na koniec dostajemy prezent - dodatkowo jakieś 200zł, tak na święta :) A święta idą wielkimi krokami - w oknach już wiszą świecące gwiazdy, na ulicach pełno ozdóbek, choinki przystrojone wokół domów. Idziemy na długi spacerek, a wieczorkiem jedziemy jeszcze raz nad Bergesjoen. Jest minut 14 stopni i księzyc w pełni. Jest przecudownie. Las i jezioro są magiczne. A dziś rano jedziemy jakieś 70km na południe gdzie mamy malowanko dla rodziców Reidara z Flisy. Tym razem malujemy czymś co się nazywa lakk. I jest to taka prześwitująca farba przez którą widac strukturę drewna. Ogólnie stosuje się to w celu rozjaśnienia pokoju gdy drewno ciemnieje po wielu latach. Jesteśmy zaproszeni na śniadanko, rozmawiamy w przerwach między pracą. No i mamy mały wypadek. Poleciała nam drabian na której stało wiadro z farbą - farba jak w kabarecie leci własnie na druga część pokoju gdzie są składowane meble zalewając dywan, elegancką sofę i kilka innych rzeczy. Ogólnie w pierwszej chwili nie mieliśmy pojęcia co robić a po chwili rzuciliśmy się ze szmatkami za szorowanie wszystkiego zanim nie zaschnie (ten lakk w 30 minut jest już totalnie suchy). Tata Reidara wymieniał nam tylko wiadra z wodą. Mielismy ogromne szczęście bo zarówno dywan jak i sofa były z takiego materiału że farba zeszła do końca. Jedynie niewidoczne części sofy i moja torebka będą nosiły już na stałe białe ciekawe wzorki i plamy - ale powiedzmy że to taka moda :) Rodzice Reidara potraktowali nas bardzo bardzo ciepło i wyrozumiale i tylko żartowali że to jak w Jasiu Fasoli że jak chce się pomalować pokój to się rozlewa wszędzie farbę :) A po pracce wróciliśmy sobie boczną drogą podziwiając księzyc w pełni, ośniezone pola i drzewa, zamarzniętą rzekę Glomę i pięknie przystrojone już świątecznie domy i choinki.
4.12.2009
Wczoraj rano było -21 stopni - zima na całego. A dla nas znów dzień malowania sufitu. I znów śniadanko i obiadek z rodzicami Reidara. A wieczorkiem odwiedziliśmy Reidara i Renate i będzie dla nich też kolejne malowanko :) Dziś rano sprzątaliśmy 1,5 godzinki u Guro (to sprzątanko co 2 tygodnie), a potem pojechaliśmy znów na 2 godzinki do rodziców Reidara - mamy jeszcze do pomalowania listwy dziś i jeszcze raz. I stamtąd prosto ruszyliśmy do... Szwecji :)
Dziś rano poszliśmy do