Tam jedziemy na prom i zaraz po kupieniu biletów do Sassnitz (płatne za auto nie za osobę więc wjeżdżamy „na stopa”) znajdujemy pana który jedzie w okolice Gdańska i przesiadamy się do jego autka. Na promie próbuję trochę spać choć z kiepskim rezultatem (Bartuś oddaje mi ostatnią koszulę jaką ma ze sobą na pokładzie (plecaki w autku) ale i tak z tym spaniem przez 3 godziny tak sobie :)