W En Gedi idziemy na plaze i kapiemy sie w Morzu Martwym - super - tu nie mozna utonac :) Uwaga na ranki - nawet malutkie pieka niesamowicie - takie stezenie soli sie czuje i widzi ze woda jest istna zawiesina :) Wchodzac do wody opiera sie o wielkie zupy solne. I juz bedac po kolana w wodzie mozna sie wywrocic. poznajemy bardzo sympatyczna dziewczyne (Magdalena) z Niemiec i jedna Rosjanke. Po zachodzie slonca rozbijamy namiot. Niestety tej nocy (jest piatek wieczor wiec Sabat - ci mniej religijni traktuja to jako wolny dzien) jest noc imprez i przyjezdzaja co chwile ludzie, wlaczaja glosna muzyke, impreza, krzycza i bawia sie. i to caly przekroj - najpierw Izraelczycy, potem Palestynczycy (poznajemy po muzyce). W koncu udaje nam sie usnac :)
9.02.2008
wstajemy, sniadanko i ruszamy do Parku Narodowego En Gedi. To oaza - zrodlo w gorach i rzeka ktora spada pieknymi wodospadami. Posrodku pustynnego koloru jest piekna zielen. Widzimy zwierzeta - Ibeksy (wygladaja jak koziorozce) i male zwierzatka podobne do swistakow ktore wygrzewaja sie w sloneczku. Miejsce jest bajeczne - a woda calkiem cieplutka - w jednym jeziorku pod wodospadem sie kapie - niestety nie mam kostiumy wiec Bartus stoi na strazy czy nikt nie idzie :) Razem ze mna kapie sie kilka calkiem duzych krabow :)