I tuz przed polnoca ladujemy - gdzie - w Ladku Zdroju (bo przeciez nie ma czegos takiego jak Londyn Język ) Tak wiec ladujemy na Gatwick Aiport. Niestety bilet do centrum na stacje Victoria (ok 40km) kosztuje okolo 60zl. Jetesmy tam kolo 2giej w nocy i za kolejne 10zl jedziemy do Leytonstone (czesc Londynu). Jediemy autousem pietrowym - hurrra! One sa super! W Leytostone mieszka Tony z couchsurfingu. Tony mieszka z dwojka przyjaciol (rowniez sa na couchsurfingu) i maja taki couchsurfingowy dom. Kazdej nocy jest tam 10-20 osob. Przybywamy kolo 3ciej w nocy. Pukamy - cicho, nikt nie odpowiada. Naciskamy klamke, wchodzimy - w srodku na podlodze lezy jakies 8 osob w spiworach - trafilismy, nie ma watpliwosci :) Jedyne miejsce jest w malej kuchni - po cichutku wyjmujemy spiwory i kladziemy sie spac :)
28.01.2008
Przed 8ma budzi nas ktos - to Andrew - wspollokator Toniego - chce zjesc sniadanie by isc do pracy a zajmujemy cala kuchnie. Okazuje sie ze o 4tej w nocy dwie osoby z Kanady wyjechaly wiec sa miejsca wolne. Spimy chyba do 11tej. Budze sie i okazuje sie ze... budze sie pod mapa Polski i Mapa Tatr! Caly pokoj oblepiony jest mapami i karteczkami stopowymi. A Tony byl w Polsce miesiac na stopa i uwielbia pierogi :)
Poznajemy pozostale osoby ktore sa w domu.
A potem ruszamy do miasta. Kupujemy Oyesterki - takie wieloprzejazdowki ktore mozna doladowywac. I ruszamy kolejnymi autobusami (metro jest bardzo drogie - np zeby przejechac przez wszystkie strefy placi sie jakies 120zl). Super jezdzi sie na gorze pietrusow - i ten ruch lewostronny.... eh - ciezko mi sie czasem polapac - na przejsciach dla pieszych wymalowane sa napisy "look right", "look left". W centrum idziemy na spacer: Trafalgar Square, Houses of Parlament, Big Ben, London Eye, St Paul Catedral, Tower Bridge - sprawdzamy polaczenia na nastepny dzie i wracamy.
Wieczor jest rewelacyjny - siedzimy z cala grupa ludzi z calego swiata. Rozmawaimy, wymieniamy kontakty - W dodatku dostajemy pyszne jedzonko od wspollokatorki Andrew i Toniego. Zaluje ze nie spedzimy wiecej czasu w tej atmosferze. Poznalismy ludzi z Brazylii, Holandii, Izraela, Nowej Zelandii, Kanady. Kolo 2giej idziemy spac.
29.01.2008
Wstajemy przed 4ta. Szybkie sniadanko, zostawiamy jedzonko ekipce (bo slyszelismy ze nie mozna wwozic jedzenia do Izraela - co okazalo sie potem nieprawda) i o 4tej ruszamy. Nocnym autobusem jedziemy do centrum i ze stacji London Bridge jedziemy na Luton Airport - kosztuje to jeszcze wiecej niz na Gatwick bo od pociagu trzeba jeszcze dojechac do lotniska autobusem.
No i znowu na pokladzie samolotu (szkoda ze jeszcze nie nauczylismy sie ich lapac na stopa). Nad Anglia troche chmurek, nad Niemcami sie wypogadza i cudownie widac Alpy - nie moge oderwac sie od okna i robie mnostwo fotek - marzylam aby przeleciec nad alpami przy dobrej pogodzie. A potem gory Balkanow - bajka. Nad Turcja troche sie chmurzy.