W Ljubljanie idziemy na piechotke do centrum - to nie duza stolica, spacerek zajmuje nam niewiele czasu. Dzwonimy do Ani i znajdujemy jej domek. W koncu mozemy porozmawiac po Polsku :-) Alana tez znajduje towarzyszy do rozmow po angielsku jako ze Ania mieszka z innymi osobami z Couchsurfingu/Hospitality Club. Wieczorkiem idziemy sie przejsc po miescie - jest przeslicznie podswietlone - takiej ilosci podswietlenia nie widzialam chyba dotad w zadnym miescie.
Na wzgorzu nad starowka widac podswietlony zamek. Wszedzie mnostwo straganow: swiatecznych, z pamiatkami. Ludzie siedza na zewnatrz, bo w kanjpach nie mozna palic, jest gwarno, tlok na glownych uliczkach.
Ania wieczorkiem pracuje w tutejszej wegetarianskiej knajpce wiec idziemy do niej. I poznajemy tam... 3ke innych Polakow. Zaczynamy rozmawiac z Piotrkiem i znajdujemy mnowstwo wspolnych tematow: gor, znajomych, zainteresowan. Dzwonimy do kilku znajomych z niespodzianka :-) Poznajemy tez Tine - bardzo sympatyczna osobka, parnerka Piotrka, jest Slowenka i swietnie mowi po Polsku. Umawiamy sie z Piotrkiem na nastepny dzien. Wracamy do domku i rozmawiamy sobie z Ania - to niesamowita osoba :-) I tak pozytywnie szalona (wyobrazacie sobie np jezdzenie na stopa z Polski z karteczkami w stylu 'ocean' :-) Znajdujemy z Ania duzo wspolnych tematow :-) My myslimy o przyjezdzie w styczniu kolejny raz tutaj i wybraniu sie razem w gorki :-)
17.12.2007
Rano (znaczy kolo poludnia) ruszamy na zwiedzanie Ljubljany. Idziemy do informacji turystycznej - poza dobra mapa dostajemy... ankiete o Ljubljanie do wypelnienia i za to dostajemy darmowy wjazd kolejka na zamek (normalnie 3eur). Z zamku jest sliczna panorama maista - dodatkowo wchodze na wieza (ta jest platna) i mam widok na wszystkie strony - ponoc przy dobrej pogodzie widac Alpy, my mielismy taka szarowke i padal snieg.
Na starowce znajdujemy ksiegarnie z mapami goskimi i kupujemy tam mapy Triglavu (najwyzszy szczyt Alp Julijskich, cos w rodzaju swietej gory Slowencow). Beda czekaly juz gotowe na kolejna wyprawe :-)
Wracamy do Ani i razem idziemy do wegetarianskiej restauracji 'Vegedrom'. Jemy sobie obiadek a potem Ania wraca a my spotykamy sie z Piotrkiem i Tina u nich. Ogladamy unikatowe mapy Rumunii, dostajemy troszke map na krazkach. I na koniec... Piotrek bierze gitare. Postanawiamy podskoczyc jeszcze po Anie (ktora wlasnie konczy prace) i Dragana z CS z ktorym sie umowilismy na wieczor i siedzielismy tak do 2giej przy gitarze, muzyce z wielu krajow (w tym rowniez wgorowej), dobrym rumunskim i chorwackim winku i pysznych przystawkach oraz slajdach z gor Slovenii. Tak mozna tylko pomyslec: gdzie my jestesmy? - na scianie drogowskazy 'Rytro 2h', Piwniczna '1:45h', dookola Polacy, muzyka jak przy dobrym ognisku... teleportacja nie trwala jednak dlugo - jako ze poza nami nastepnego dnia wszyscy musieli rano wstawac :-) Piotrek odwiozl nas do domku.