14.11.2007
Ruszamy na Olimp ;-)
Jedziemy na dworzec, wsiadamy w pociag (pociagi jak u nas, tyle ze drozsze - i grzeja tak ze chce sie jedynie wyskoczyc przez okno (to chyba w cenie?) ). Dojezdzamy do miejscowosci Litohoro, skad wychodzimy w gore. Od rana leje deszcz. Nie widac nic a nic. Ale my twardo idziemy wierzac w poprawe pogody. Droga wiedze kanionem - normalnie bylyby zapewne piekne wydoczki - nam od czasu do czasu wylaniaja sie skaly i przepascie. Po 4 godzinach dochodzimy do slicznego malutkiego monastyru - czesciowo w skale. Nikogo tam nie ma - zapalamy swieczki. Ruszamy dalej - Ma byc dalej duzy, normalny monastyr. Dochodzimy do niego tuz przed zmrokiem. Okazuje sie jednak, ze sa to opuszczone wielkie ruiny - jedynie w lecie otwarte dla zwiedzajacych. Tak wiec nasze marzenia o schronieniu i herbatce legly w gruzach. Obok jest budka w ktorej latem zapewne sprzedaje sie pocztowki. Rozbijamy sie pod daszkiem tej budki. Deszcze pada bez przerwy.Robimy cieple jedzenie i suszymy w spiworach mokre ciuchy.
15.11.2007.
Wstajemy - na zewnatrz pada - nasz namiot jest mokry od pary wodnej - tak samo nasze spiwory i karimaty. Jemy sniadanko i zastanawiamy sie co robic dalej. Nagle podjezdza samochod (jest to jakies 20km od Litochora gorska lesna droga). Jakas dwojka ludzi wybrala sie turystycznie tutaj. najpierw nie chca nas wziasc, ptem zmieniaja zdanie i sami po nas pdjezdzaja.
Jedziemy z nimi spowrotem na dol do Litohora. Tam juz nie pada. Przepakowujemy sie i idziemy w poszukiwaniu kafejki internetowej. I nagle idac ulica jedzie na nas autko z.. polskimi bytomskimi blachami :-) Zagadujemy - i za chwilke nowo spotkany Polak zaabiera nas do kafejki internetowej - chwilke rozmawiamy, a potem my zostajemy na dluzej w kafejce.
Jako ze pada deszcz to wiekszosc dnia spedzamy w kafejce. Na wieczor - spotkany w dzien Polak (o imieniu Irek) zaprasza nas do siebie do domu. Poznajemy jego zone Ole. Sa z nimi rowniez 2 psy i gadajaca papuga Filip :-) Rozmawiamy z nimi kilka godzinek, dowiadujemy sie troche interesujacych rzeczy o zyciu w Grecji. Potem Irek odwozi nas do miejscowosci Leptokaria nad samo morze - na plazy rozbijamy namiocik :-)