Dojechaliśmy do Podlesoka i stamtąd doliną Sucha Bela zaczęliśmy podchodzić pod górę. Było sporo turystów - na drabinkach robiły się kolejki. My z Bartusiem szliśmy z przodu,
tata i Ela troszki za nami. Na poczatku bardzo niepewnie czułam się na drewnianych konstrukcjach pełniacych funkcję mostków nad rzeką - tyle że... wzdłuż jej biegu :) - potem się przezwyczaiłam. Doszliśmy na górę doliny, zjedliśmy sobie drugie śniadanko i razem z tatą i Elą poszliśmy dalszą drogą - już płaską - na Klasztorisko. Tam jest schronisko i na obiadek zjedliśmy znowu wyprażany syr. Potem rodzieliliśmy się i my z Bartusiem zeszliśmy żółtym szlakiem do doliny Hornadu i przeszliśmy w ten sposób cały przełomowy odcinek. Ślicznie było :) Ruszające się stupacky i łańcuchy nie zawsze
najsolidniej zamocowane nie budziły 100% zaufania. Doszliśmy tą śliczną doliną do Podlesoka gdzie w knajpce czekali tata z Elą którzy zeszli krótszą drogą. Wsiedliśmy w autko i pojechaliśmy przez Poprad w kierunku Liptowskiego Mikulasza. Po drodze znaleźliśmy fajną kwaterkę w miejscowości Vychodna.
I tak zakończył się pełen emocji dzień drugi.