Dzis jest pelnia ksiezyca. Idziemy razem pusta plaza moczac nogi w oceanie. Ksiezyc przepieknie odbija sie w falach. Po kilku kilometrach znajdujemy fajne miejsce i idzemy spac - bez namiotu po prostu na plazy. I wtedy gdy juz chce zasnac jak w piosence slysze tylko... bzyk - komary!!! W ten oto sposob ciagle majac dylemat - ugotowac sie w puchowym spiworze czy dac sie zjesc mija mi kilka godzin. Po wybraniu opcji spiwor jest tak goraco ze zaliczam nocna kapiel w oceanie - i w koncu nad ranem przychodzi wiatr (gdy wieje zawsze komary znikaja na szczescie) i udaje mi sie choc chwilke przespac.
Bartek:
We hitchhiked back to Gold Coast, walked along the beach in the moonlight, and went to sleep just on the beach. The only problem were mosquitoes, Gosia couldn't fall asleep up to late in the night, and at 5am it was already so bright that we decided to pack and move somewhere else.
30.01.2010
Rano idziemy jakis kilometr dalej gdzie jest wiatka, kibelki, plazowy prysznic ze slodka woda. Chowamy sie jak sie da przed sloncem. To co jest magiczne dla mnie w Australii to to ze ludzie zaczepiaja nas co chwile na ulicy pozdrawiajac lub zagadujac - po prostu super :) Zaczepia nas starszy pan ktory tu mieszka i fajnie ujmuje temat tutejszego slonca - slonce tutaj ma zeby. Pokazuje nam spalone do ran a wlasciwie do blizn kawalki swojej skory. My poczulismy to juz po chwili po przyjezdzie w przeciagu niecalej godziny spalilam sobie stopy prawie do ran. Oczywiscie tego sie nie czuje bo jet ocean, wieje chlodny wiaterek.
Decydujemy sie wydac duuze jak na nas pieniadze i pojsc do wielkiego parku z australijskimi zwierzetami. Kosztuje ta przyjemnosc 110zl od lebka.
Przez caly teren jezdzi sie kolejka albo chodzi pieszo. Niesamowita roslinnosc, niesamowite zwierzeta. Mi najbardziej podobaly sie kangury, ktore wszycy glaskali i karmili i koale ktore ciagle spaty na drzewach. Po kilku godzinach wracamy piechotka na lotnisko i po przejsciu kilku szczegolowych odpraw (w dwoch miejscach skanuja bagaz podreczny, przeszukuja, wymagaja pokazania biletow powrotnych z NZ i w naszym przypadku sprawdzaja wize do Australii na powrot) w koncu dochodzimy do samolotu. Zabrali nam jednak serek czyli jedyne co mielismy na wieczor i ranek do chleba bo stwierdzili ze to plyn... No ale w koncu lecimy do Nowej Zelandii :)
Bartek:
We changed our mind and decided to pay 30 Euro each to visit Wilderness Park (Gosia wanted to see kangaroos and koalas and we didn't know if we would see later the in the wild), We spent there 5 hours, it's a huge area, very green and beautiful. They have many local animals like kangaroos (you can even pet them), koalas, dingos, crocodiles, Tasmanian devils, lots of beards etc. After it, we went to the airport and flew to New Zealand. We arrived to NZ about 11pm and wanted to look for a wild place to camp, but when we saw around 30 people sleeping just on the floor at the airport, we joined them :)