19.08.2009
Po dwóch dniach podróży dotarliśmy do Elverum w Norwegii - czujemy się tu już jak u siebie :) Sprawdzamy właśnie internet pod komisariatem policji i zaraz jedziemy nad nasze pobliskie jeziorko odsypiać poprzednią nockę (prom o 2:15) :)
20.08.2009
Nocowaliśmy nad naszym ulubionym jeziorkiem - odespaliśmy - choć ciężko było wstać :) Rano byliśmy w firmie w której pracowaliśmy rok temu ale robotki ni ma. I czekając na otwarcie banku znaleźliśmy bezprzewodowy internet :)
21.08.2009
Wczoraj mieliśmy długi i różnorodny dzień :) Załatwiliśmy w banku wszelakie sprawy podatkowe z poprzedniego roku. Przesiedzieliśmy ze 4 godziny w bibliotece i między innymi napisaliśmy do pani z couchsurfingu stąd z Elverum która stworzyła swój profil dosłownie kilka dni temu. Pojechaliśmy do Hernes odwiedzić Leiva, posiedzieliśmy chwilkę na herbatce, a na wieczór pojechaliśmy do Ellen czyli tej własnie couchsurferki. Ellen jest niesamowita - ma dom pełen magicznych przedniotów z niesamowitą atmosferą. Częstuje nas świetnym jedzonkiem ze swojego ogrodu. I ma dwa duże puszyste kotki. A w tej chwili mieszka u niej Tomek z Krakowa który również maluje domy i wraca do kraju już za kilka dni. Ellen częstuje nas super smakołykami a Tomek oddaje nam prackę której nie chce robić czyli malowanie sufitu :) Jedziemy wieczorkiem obejrzeć ten domek z sufitem. A na noc jedziemy nad nasze jeziorko. Tam okazuje się że rano zapomnieliśmy zabrać śledzi i masztów - oczywiście dalej tu leżą - tylko ktoś przełożył je na stolik.
A dziś rano internecik i Bartuś naprawił naszą butlę gazową (wczoraj mieliśmy mały pożar :D ). A na 12tą malowanie. 2 godziny dla dwóch osób. Dobry początek. Zawsze to 240zł na start. I prysznic! W końcu - pierwszy od Polski :) A potem obiadek nad jeziorkiem w Elverum i internecik :)
22.08.2009
No i zaraz po ostatnim poście znaleźliśmy kolejną prackę (też dzięki Tomkowi). Kent rozbudowuje swój dom i malowali dla niego Polacy którzy musiali już wracać - teraz my będziemy to kończyć. Tak więc już wczoraj przepracowaliśmy prawie 3 i pół godziny malując części ogrodzenia. A wieczorkiem pojechaliśmy nad nasze jeziorko.
A dziś rano pojechaliśmy pomalować drugi raz sufity a zaraz jedziemy znów do Kenta. :) Możliwe że dostaniemy jeszcze inne sufity do pomalowania u sąsiadów... :)
24.08.2009
No więc wczoraj znów cały dzień malowania barierek i daszku, a wieczorem umówiliśmy się na ognisko-piknik nad jeziorkiem. Najpierw siedzieliśmy z Ellen i Tomkiem, a jak oni pojechali to przyjechali nasi znajomi Margrethe i Jan i z nimi posiedzieliśmy aż zrobiło się już bardzo zimno. I jako że mają coś do posprzątania i pomalowania w lesie to umówiliśmy się z nimi na dzisiaj. A na razie zjedliśmy śniadanko, teraz internecik i zaraz jedziemy do pracy :)
26.08.2009
I znowu w bibliotece :)
Dwa ostatnie dni pełne były malowania. Następnego dnia po pikniku wieczorkiem umówiliśmy się z Janem i Margarethe i zawieźli nas do swojego domku w lesie który mamy posprzątać przed sezonem i skosić trawę - i możemy tam mieszkać :) W końcu prąd i kuchenka! :) Co prawda jest to z godzinę drogi od Elverum ale zawsze przerwa od namiotu :) W dodatku będą mieć prackę dla nas u siostry Jana - ma być ciężka - ponoć budowa jakiegoś ogrodzenia - ale się cieszymy :) Wczoraj nocowaliśmy nad jeziorkiem - w nocy zaczęło lać i nad ranem zobaczyliśmy że w jednym miejscu przecieka dno namiotu - trzeba będzie reperować przed dłuższą podróżą :) A że pada to pojechaliśmy do Ola - naszego znajomego który załatwił nam pracę w firmie 2 lata temu po tym jak dobrze pomalowaliśmy jego dom. Herbatka, opowieści i okazuje się że i u niego będzie jakieś malowanie a może załatwi nam też pracę przy sadzeniu drzewek w tej samej firmie co malowaliśmy domki :) A na razie chwilka przerwy i załatwiamy internetowe zaległości w bibliotece :)
27.08.2009
No i mieszkamy w super domku w środku lasu :)
Wczoraj po południu pojechaliśmy tam - odpoczynek, prąd, jedzonko, oglądanie filmu z laptopa, słuchanie muzyki, ciepła woda do umycia się! Juppi! :) A domek jest bardzo klimatyczny - ma różne małe lampki i jest drewniany.
Dziś wstaliśmy rano i pojechaliśmy do Elverum. Dalej pada lub conajmniej jest mżyście. Skończyliśmy malować ogrodzenie, a potem na zakupy i na iinternet - czekamy aż Kent wróci z pracy bo wtedy będzie wypłata za tą część robotki :)
30.09.2009
Mieszkamy w drewnianym domku w środku lasu 32km od Elverum. Obok czyścimy i malujemy drugi domek. Jest bajkowo - mamy prąd, dach nad głową - gotujemy sobie pyszne posiłki i właściwie to moglibyśmy tu mieszkać na stałe. Tyle że pod koniec września przyjeżdżają tu myśliwi bo zaczyna się sezon polowania. Ale póki co cisza, spokój i tylko my :)
31.08.2009
Znowu w Elverum. Rano była ładna pogoda więc Bartuś skończył malować kuchnię w domku w lesie i podjechaliśmy do Elverum kończyć malowanie domku dla Kenta. Pomalowaliśmy godzinkę i... zaczęło padać. No więc jako że jest tam jeszcze robotka na 1-2 godzinki dla 2 osób to jeszcze tam wrócimy :) A na razie internecik i wracamy do lasu czyścić drugi domek (ten w którym teraz mieszkamy) :)
2.09.2009
Dalej czyścimy... i malujemy kuchnię :) A wczoraj w końcu udało nam się skończyć domek dla Kenta (w końcu była chwilka gdy nie padało i barierki wyschły :) ). Jeszcze ze 2-3 dni pracki mamy w naszych domkach w lesie :)
4.09.2009
Wczoraj pomalowaliśmy już pierwszy raz kuchnię, wszystko sprzątnięte i dziś mamy czekać aż wyschnie aby ją pomalować drugi raz. Bartuś wczoraj zaczął też kosić trawę. Rano wstaliśmy aby jechać zacząć pracę dla Ola ale jak już byliśmy w połowie drogi to Ola zadzwonił i stwierdził że skoro pada to dziś nie da się pracować. A 5 minut później staliśmy już na naszej drodze przy końcu lasu z... flakiem zamiast jednego koła. A na zewnątrz padało. A jak nic ubrałam moje najlepsze ciuchy. Cóż - dużo błota, mokro, zimno, a my z instrukcją obsługi citroena i lewarkiem mamy niezłą zabawę :) Udało się - przyjechaliśmy na zakupy do Elverum i teraz biblioteka i internet :)
5.09.2009
Wczoraj po południu byliśmy u Ellen która zrobiła dla nas super obiadek, a potem pojechaliśmy do Fruda u którego mieszka nasz znajomy Patryk jak jest w Norwegii - Frude zajmuje się własnie oponami więc stwierdził że zobaczy co da się zrobić.
Dziś rano pojechaliśmy do Ola i zrobiliśmy krótką robótkę - czyszczenie chlorem części
okien - ależ to jest żrące - od razu po polaniu chlorem deska zmienia kolor - na szczęście pracowaliśmy w rękawiczkach. A przed chwilą odebraliśmy nową (używaną ale jak nowa bo Norwedzy często wymieniają) oponę od Fruda za połowę ceny nowej opony w Polsce i za 1/4 ceny nowej w Norwegii :) A zaraz jedziemy do Ola bo ma dla nas kolejne malowanie.
7.09.2009
No i pojechaliśmy z Ola 65km od Elverum gdzie nad pięknym jeziorem Ola ma jednen ze swoich domków letniskowych - i mamy tam na 3-4 dni malowania. Zaczynamy pewnie jutro. A wracając stamtąd w lesie zaraz za zakrętem na drodze były łosie - klępa i mały. Najpierw zdziwione się na nas patrzyły a potem czmychnęły w las. Wczoraj prawie skończyliśmy prackę w naszym leśnym domku - sotało już kilka szczegółów i skoszenie trawy więc pewnie zrobimy to dziś po południu.
W nocy był przymrozek - rano wszystko białe - hmmm... a już niedługo pewnie wrócimy do namiotu... brrr :D
9.09.2009
No i jesteśmy w Renie - jakieś 30km na północ od Elverum. Ale pokolei :) Skończyliśmy większość robotki w naszym domku w lesie (Tallhaugen) - między innymi Bartuś wykosił oogromny teren. Teraz trzeba tam poczekać aż farba dobrze wyschnie i poustawiać meble, pozrywać taśmę, umyć okna itp. A myśmy pojechali do domku Ola (ten co już oglądaliśmy i od wczoraj rano go malujemy. Domek ma śliczny widok na duże jezioro Osensjoen :) Ten domek malujemy z zewnątrz tylko. I jako że skończyła się tasma ochronna to jedziemy dziś do Reny (najbliższego większego miasta po taśmę i przy okazji na internet :)
12.09.2009
Spowrotem w domku :) Czyli w Tallhaugen i w Elverum :)
Malowaliśmy w sumie 4 dni Pustut dla Ola. Jedno słowo kojarzące mi się z tymi dniami: zimno... Dom byl duży, nieogrzewany i dało się to czuć. I ciężko było rano zaczynać robotke bo dopiero około 11tej ręka odmarzała od pędzla. A my zaczynaliśmy tak między 8mą a 9tą. Z radością wczoraj zakończylismy tam pracę i przyjechaliśmy
do naszego domku w lesie czyli Tallhaugen. Fajny, drewnany domek i wieczorem wcale nie wytraca ciepła więc nawet nad ranem jest 15 stopni w środku :) Rano kilka godzinek pracowaliśmy końcowo w Tallhaugen a teraz jesteśmy w Elverum :)
14.09.2009
W sobotę odwiedzilismy popołudniu Ellen która specjalnie dla nas zrobiła rogaliki z miodem. A wieczorkiem podskoczyliśmy do Ola oddać klucze i się rozliczyć. Cała rodzinka oglądała jak nakręciliśmy filmik z tym co pomalowaliśmy :)
Wczoraj niedziela więc troszkę sobie postanowiliśmy odpocząć. Pojechaliśmy autkiem na objazd po pobliskich lasach. Jako że już niecałe 2 tygodnie do rozpoczęcia sezonu polowania więc prawie w każdej chatce, za każdym zakrętem i dosłownie wszędzie są myśliwi z psami. Łosi oczywiście ani śladu. Pojechaliśmy sobie nad leśne jeziorka, przez
bagienne tereny - sliczny jest ten wielki norweski las :) A wieczorkiem ja jeszcze kilka godzinek popracowałam (myjąc okno zobaczyłam lisa przechadzającego się tuż pod chatką) a Bartuś weszedł na... świerka - wybrał sobie takiego około 30 metrowego i weszedł prawie na sam czubek :)
A dziś rano troszkę robotki - skończyliśmy porządkować kuchnię i został już tylko przedpokój do skończenia białą farbą. A Bartuś kosił ostatnie kawałki trawy małą kosiarką. I do Elverum :)
18.09.2009
W poniedziałek posiedziliśmy kilka godzin na internecie w bibliotece, potem chwilkę popracowaliśmy przenosząc drewno przy domu Margterhe i Jana i wieczorek spędziliśmy w Tallhaugen.
A od wtorku do czwartku był maraton. Keneth z Boregardu (tej firmy gdzie pracowaliśmy rok temu i dwa lata temu) włąśnie się przeprowadza do duuużego domu i ma dla nas do pomalowania wszystkie sufity - wszystkie 3 razy (podkład i 2 razy) na biało. Sufit jest pohyły więc stosowaliśmy ze 3 rodzaje drabin. Daje to mocno w kość, a czasy pracy 10 godzin, 14 godzin, 10 godzin (drugiej nocki spaliśmy u Kenetha aby nie tracić czasu na dojazd). Normalnie byłby to dość proste ale sufit to nie ściana :) Tak czy inaczej była to świetna pracka, Kaneth jest świetnym człowiekiem i bardzo fajnie nam się dla niego malowało (w tle przez długi czas leciałą muzyka z bardzo szybkimi skrzypcami). A jak skończyliśmy to pojechaliśmy na chwilkę do Ellen, która znów poczęstowała nas smakołykami - a u Ellen był już Tomek który znów przyleciał na kilka dni z Polski skończyć kilka robotek. Chwilkę posiedzieliśmy i dość zmęczeni wróciliśmy do tallhaugen - to nasza ostatnia noc w domku - w weekend mają tu być myśliwi :)
Tak więc dziś rano odpoczynek, sprzątanie Tallhaugen i znów wracamy do namiotowego stylu życia :) Godzinka przenoszenia drewna przy domu Margrethe i Jana i wieczorny interneciek :)
20.09.2009
Oddaliśmy klucze do Tallhaugen i już 2 nocki spędziliśmy w namiociku - chłodek już czuć :D Ale jak na razie przynajmniej nocami nie padało. Wczoraj cały dzień przenosiliśmy drewno i kosiliśmy dla Margrethe i Jana a dziś pojechaliśmy w okolice Flisy do Toma który zabrał nas w lipcu na stopa. Tom mieszka praktycznie w środku lasu i zaoferował nam do mieszkania swoją przyczepę campingową - tyle że to ponad 60km od Elverum więc chyba odpada.
21.09.2009
Wczoraj wieczorkiem pojechaliśmy do jednej z chatek w lesie - takich bezpłatnych które znaleźliśmy jakieś 15km od Elverum. I w jednej z nich nocowaliśmy. Super - bo cieplutko było jak napaliliśmy w piecu. A dziś rano przenosiliśmy drewno dla Kietila (syna Margrethe i Jana) i Iny (jego żony). Ina zaprosiła nas na herbatkę - bardzo fajna dziewczyna. A teraz odebraliśmy pranie które zrobiła dla nas Margrethe i zaraz jedziemy do Elverum.
24.09.2009
Dziś była nasza ostatnia noc w otwartej chatce. Ale od początku. 2 dni temu odwiedziliśmy Ellen i Tomka.
Tomek pokłócił się z jedną kobietą dla której malował i powiedział że nie będzie dla niej malować. I w związku z tym pokazał nam który to dom i myśmy poszli niby nic o Tomku nie wiedząc i spytaliśmy się o pracę. I się udało. Wczoraj już malowaliśmy rynny i myliśmy płot. A w międzyczasie wczoraj zadzwonił Kenneth i powiedział że ma dla nas pracę w firmie na tydzień.
Firma prawie ta sama co rok temu choć nie do końca. Ta dla której pracujemy teraz jest w połowie własnością tej dla której pracowaliśmy w tamtym roku, a w połowie należy do państwa.
Więc wczoraj razem z pracownikami Kenneta pojechaliśmy do lasu bo praca to sadzenie małych świerczków w lesie - mamy w sumie 7 miejsc gdzie będziemy
sadzić - niektóre są z tak wspaniałymi widokami, nad jeziorkami - cieszymy się przeogromnie z tej pracy.
A co najfajniejsze będziemy je sadzić tuż koło domków które malowaliśmy w poprzednich latach więc znamy dobrze te tereny.
I dostaniemy od dziś do mieszkania jeden z domów które malowaliśmy - Stensasen - duży 2 piętrowy czarno-niebieski dom w środku lasu (godzina drogi od Elverum
ale pośrodku miejsc gdzie mamy sadzić drzewka).
Po pracy skoczyliśmy wczoraj do wypożyczalni kaset video gdzie pracuje Ine - tak aby powiedzieć jej cześć. I okazało się że jej tata też ma do przeniesienia
drewno więc jako że Bartek robi sobie w niedzielę wolne to ja umówiłam się z Ine na niedzielę.
Wczoraj wieczorkiem byliśmy u Ellen pożegnać się z Tomkiem który dziś wyjeżdża. I teraz jedziemy skończyć malować rynny.
Tak więc bardzo możliwe że zaszyjemy się na najbliższy tydzień w totalnie nieinternetowe miejsca.
27.09.2009
No więc: ze 3 dni temu rano malowaliśmy dla Sesile (robótka od Tomka), a po południu zaczęliśmy pracę w lesie. Popracowaliśmy ze 2 godzinki - szło nam to dość wolno jako że dopiero się uczyliśmy. A wieczorkiem pojechaliśmy do Stensasen - wielki drewniany czarno-niebieski dom stoi na górce z pięknymi widoczkami :) Nie ma jeszcze prądu
i wody poza studnią. Nabraliśmy dużo wody, zapaliliśmy świece i przez najbliższy tydzień będziemy tu mieszkać. Kolejne 2 dni od rana do wieczorka sadziliśmy drzewka - malutkie świerkczki. Nie jest to tak łatwa praca jak malowanie, ale bardzo ciekawa i cieszymy się z niej ogromnie. Mamy posadzić 15000 świerków w siedmiu pięknych miejscach - nad jeziorkami, z widokiem na górki - bajeczka :) W ciągu 2 dni i kawałka jednego posadziliśmy już 3650 świerczków. Fajnie będzie przyjechać za kilka lat i zobaczyć jak rosną :) A dziś Bartuś spędził przedpołudnie w Stensausen a ja pojechałam do Ine i razem z nią do jej rodziców którzy też mają drewno do przeniesienia. Popracowałam z 5 godzinek, pogadałam z Ine i wróciłam do Stensausen. A teraz pojechaliśmy z Bartusiem do Flisy obejrzeć dom do pomalowania
- nasz nowy pracodawca ma mnóstwo robotki i chce zdążyć z tym przed zimą :) A za chwilkę powrót do lasu :)
28.09.2009
Wczoraj wracając widzieliśmy kolejnego łosia na drodze.
Dziś zaczęliśmy pracę w temperaturze 3 stopnie. Skończyliśmy sadzić w pierwszym miejscu i zaczęliśmy następne. A po pracce pojechaliśmy do Elverum spotkać się z Ellen, która wyjeżdża na 10 dni do Czarnogóry i mamy opiekować się
jej domkiem i przy okazji dostajemy pokoik do mieszkania tak więc już za niecały tydzień zamieszkamy tak po normalnemu w domu z prysznicem i prądem :)
30.09.2009
No i zaczęły się zimne dni. Wczoraj posadziliśmy kolejny ponad tysiąc świerków a dziś umówiliśmy się z jednym człowiekiem z Flisy który chce malować dom (właściwie zaczął ale nie ma czasu skończyć) - problem polega na tym że o 9:30 było zero stopni a teraz są dwa. Mamy nadzieję jeszcze na ocieplenie bo jak dobrze pójdzie to mamy do pomalowania ten dom i jeszcze coś małego w Hernes. A jak na razie to siedzimy w siedzibie powiatu we Flisie (Asnens Komune) i czekając na podwyższenie temperatury korzystamy z internetu.
No wiec gdy zrobilo sie w koncu cieplo (przed 12ta) pojechalismy malowac dla Rogera (naprawde nazywa sie troche inaczej ale jeszcze nie zalapalismy imienia wiec imie robocze niech bedzie Roger). Malowalismy 5 godzin a razem z nami malowal
brat Rogera. Pomalowalismy 2 sciany i kawaleczek czyli mniej wiecej polowe. A potem rodzinka zaprosila nas na pyszna obiadokolacje. Byl Roger, jego zona Renate, jego brat, dwie male córeczki oraz dwie ich babcie i dziadek.
Brat Rogera na codzien pracuje jako kucharz wiec jedlismy prawdziwe pysznosci. Bardzo, bardzo mila atmosfera - poczulismy sie od razu jak w domu :) A potem byl jeszcze super deser i w koncu z super pelnymi brzuchami ruszylismy do
autka i kolo 20tej w temperaturze wahajacej sie od plus 1 do minus 2 wrócilismy do Stensasen.
1.10.2009
Pierwszy padziernika - pierwszy snieg. Rano wszystko dookola pokryte jest delikatna biala warstewka i tym razem juz nie szronu. Zaczynamy pracke po 9tej i sadzimy swierczki manewrujac miedzy platami sniegu a mokrymi trawami miejscami po pas. W dodatku teren jest mocno podmokly wiec czujemy sie jak te losie na bagnie :D A po poludniu jedziemy do Elverum i wprowadamy sie do naszego nowego pokoiku u Ellen. W koncu prad, prysznic, internet - bez ograniczen. A dom Ellen jest taki cieplutki i pelen magii :) Wieczorkiem jedziemy do Sisil i malujemy dla niej pokoj drugi raz oraz jedziemy z nia pod dom jej brata gdyz tam ma jeszcze maly domek do pomalowania.
3.10.2009
Wczoraj rano bylo minus 7 stopni i wszystko tak cudownie oszronione :) Jak w koncu temperatura osiagnela jakies 0 stopni (kolo 11tej) zaczelismy sadzic. I tak do wieczorka.
Posadzilismy juz razem okolo 9000 swierczkow - przed nami jeszcze jakies 6000. Ale na razie przerwa. Posprzatalismy Stensausen i przenieslismy nasze rzeczy do Ellen. Bartus spakowal troszke rzeczy i o 15tej pojechal autobusem na lotnisko Gardenmoen i dzis kolo 22giej bedzie w Polsce - trzeba pozalatwiac uczelniane sprawy i zamknac semestr :) A ja przez ten tydzien pomieszkam sobie u Ellen i pokoncze inne robotki ktore nam zostaly :)
4.10.2009
Dzis rano szklanka na drogach wiec wolnitkim tempem pojechalam do Sorskobygdy do rodzicow Ine i skonczylam przenosic drewno. A popoldniu chwilka odpoczynku w domku - razem ze mna mieszkaja tu teraz dwa super puchate koty ktore lasza sie bez przerwy -
oczywiscie w celu wysepienia jedzenia :D
A wieczorkiem wybralam sie na spacer po Elverum.
5.10.2009
Kiedy robi sie troche cieplej ruszam do Flisy malowac dalej dom Rogera. Dzien jest wyjatkowo cieply - przez wiekszosc czasu maluje w podkoszulku - a myslalam ze kolejny raz w podkoszulku na dworze to pochodze w Indiach czy gdzies gdzie znow zlapiemy cieple dni :) Po pracy Roger pomalowal niecala godzinke ze mna i poczestowal mnie pyszna pizza - specjalnie dla mnie wegetarianskie kawalki :) I po pracce powrot do Elverum.
8.10.2009
W poniedzialek wieczorkiem poszlam na spacerek i odwiedzilam Ine. A we wtotek od rana pod minus 10 stopni. Poszlam sobie do banku, urzedu podatkowego, na wieksze zakupy (w poszukiwaniu roznych dziwnych rzeczy do kupienia). A kolo 14tej zaczal padac snieg - i padal przez 3 godziny duzymi platami - krajobraz iscie zimowy. A potem przeksztalcil sie w deszcz i tak do nocy. Wiec ciapa niesamowita na ulicach. Zrobilam pierwsza domowa pizze w piekarniku Ellen - problem w tym ze nie mialam sie nia z kim podzielic - jak ktos zna opcje wysylania pizzy przez skypea to poprosze o podeslanie :D
A wczoraj znow pojechalam do Flisy i skonczylam malowac dom, a popoludniu zaczelam tez garaz - wieczorkiem przyjechal Tom (tan co zabral nas na stopa w lipcu i co dal Rogerowi namiary na nas). Zostalismy zaproszeni na pizze. Okazalo sie ze nie tylko Roger i jego zoba Renate maja dla nas potem wiecej robotki wewnatrz, ale i Tom cos u siebie znajdzie :) A dzis wybieram sie malowac do Sisel tu w Elverum :)
9.10.2009
Wczoraj malowanko u Sisel - nie mogla sie zdecydowac co chce na jaki kolor malowac wiec jak zaczynalam malowac i jej sie kolor nie podobal to zlecala mi cos innego do malowania a sama jechala do sklepu po inny kolor farby :) A wieczorkiem przygotowalam chlebki do pieczenia i dzis od rana sie piekly. Dzis rano na dwie godzinki skoczylam do Sisel aby pomalowac drugi raz wszystkie drzwi, potem na chwilke do domku, do Ine z chlebkiem-prezentem i w droge do Flisy. Dopiero kolo 12tej temperatura osiagnela 0 stopni. O 13tej zaczelam malowac garaz Rogera - ziiiimno caly dzien - tak chyba max 5-6 stopni. Po pracy Roger malowal ze mna a ze nie ma sreniej drabiny to malowalam dzis z drabiny stojacej na pace samochodu i z innych podobnych konstrukcji - jak w cyrku troszke :) A na koniec herbatka na rozgrzanie bo zmarzlam dosc mocno przez caly dzien. Po powrocie do Elverum zakupy (probowalam kupic smietane - kupilam 2 produkty ktore mogly nia byc - bo mimo ze przetlumaczylam smietana na Norweski to czegos takiego w zadnym z dwoch marketow nie znalazlam. No wiec jeden z kupionych przeze mnie produktow owszem jest smietana - tylko taka o konsystencji stalej a nie plynnej ale smak jest ten sam. Drugi natomiast to... smietanka do kawy... (kto chce? :D). Reszta produktow zostala zakupiona trafnie za pomoca google translatora :) :) Jutro wraca Ellen wiec bede robic powitalne ciasto. No i Bartus przylatuje jutro. A takze Patryk - nasz dobry kolega ktory bedzie tu zmienial Norwegom opony na zimowe :)
11.10.2009
Wczoraj od rana pieklam ciasta a po 15tej przyjechal Bartus i Ellen ktora zdazyla na ten sam autobus z lotniska (wyobrazcie sobie miala 10min miedzy planowym ladowaniem samolotu a odjazdem autobusu, w miedzyczasie odprawe paszportowa i bagazowa!). W domku czekala na nich pizza i ciasta. Poszlismy z Bartusiem na spacer na twierdze a pozniej odebralismy Patryka z dworca, na chwilke zajrzelismy z nim do Ellen i odwiezlismy go do jego chatki w Hernes. Fajnie w koncu miec kogos swojego w okolicy :) A jako ze Bartus przywiozl caly plecak jedzenia to dzis juz wypasne sniadanko z polskich produktow i pieczony przeze mnie chlebek - za oknam sypie snieg wiec nie musimy sie spieszyc do pracy. Jednak po poludniu jedziemy znow do lasu bez pradu i wody sadzic 4-5 dni drzewka. Grabimy liscie przed domem i Bartus czysci dach garazu a Ellen w tym czasie przygotowuje pyszny obiadek :) I pakujemy sie i w droge :)
12.10.2009
No i pojechalismy wczoraj. Ale koniec dnia byl dosc zaskakujacy. Przyjechalismy o zmroku do Stensausen - wchodzimy - ktos tu byl - nie ma nic poza meblami. Zniknely talerze, sztucce, swieczniki, zaslony i... kuchenka gazowa (taka duza z piekarnikiem). Chwile potam zauwazamy ze okno w jednym z pokoi jest rozbite, a obchodzac dom dookola ze drzwi od tarasu sa wylamane. Tak wiec ten dom po raz drugi (rok temu Ivar - nasz szef od malowania tego domu mowil nam ze tez bylo tu wlamanie) wlamano sie do tego domu. Dzwonimy do Kenetha, ktory juz skontaktuje sie z Ivarem i policja. A my myslimy co robic. Juz zdecydowalismy ze mimo wszystko (temperatura zero stopni i wylamane drzwi) zostajemy tam i rano zaczynamy sadzic az nagle Bartek zdal sobie sprawe ze mamy pelne autko i jak go nie rozpakujemy (a tu teraz nie zostawimy rzeczy) to nie bedzie gdzie zapakowac sadzonek. Tak wiec telefon do Ellen i wracamy. Zadomawiamy sie na dobre u Ellen - bedziemy dojezdzac na sadzenie stad.
No wiec dzis rano pojechalismy do lasu. Od rana sypie snieg. My na letnich oponach jedziemy wolniutenko. Dojezdzamy do Stensasen, ladujemy sadzonki i w drodze powrotnej spotykamy Ivara ktory przyjechal obejrzec szkody. No i bysmy chetnie zaczeli sadzic ale jest -1 stopni (kolo 11tej) i kilkucentymetrowa warstewka sniegu. Czekamy w autku. Z pomoca przychodzi nam sloneczko i o 13tej w pewnych miejscach juz da sie sadzic. Sadzimy prawie bez przerw az do zmroku. Coraz mniej nam zostaje do konca. Juz tylko 4875 sadzonek z 15000 :) Czyli mniej niz 1/3. A prognozy zapowiadaja coraz zimniejsze dni - byle zdazyc przez nietopniejacym juz sniegiem :)
14.10.2009
Wczoraj od 11tej juz dalo sie sadzic - posadzilismy 1200 :) A sadzilismy na takim bagnie jakiego jeszcze wczesniej nie bylo :) A dzis rano pojechalismy na... zmiane opon :) Kochany Patryk zalatwil nam za darmo 4 zimowe opony (2 z kolcami) - takie jakich Norwedzy juz nie chcieli a jeszcze calkiem dobre (lepsze niz wiekszosc naszych polskich) i rezygnujac ze swojej przerwy sniadaniowej zmienil nam je na dworze w temperaturze -5 stopni... Teraz mozemy jechac spokojnie do lasu i jezdzic po tych bialych drogach :)
16.10.2009
Przedwczoraj pojechalismy do lasu i posadzilismy kolejne 1000 swierkow. A w mieszyczasie bylam tez w sklepie second hand "Namibia" - sklep dziala na rzecz towarzystwa "Namibia" ktora sle pomoc wlasnie do tego panstwa w Afryce i wszystkie przychody sklepu sa wlasnie tam przekazywane, a w sklepie pracuja Norwedzy jako wolontariusze. I wlasnie Ellen pracuje tam co srode. Fajne klimatyczne miejsce - i na scianach duzo zdjec z Namibii. Jadac do lasu zajechalismy do Stensasen i okazalo sie ze znow ktos tam byl - drzwi otwarte, okno zabrane, a przed domem porozrzucane meble. Napisalismy o tym smska, wzielismy sadzonki a wieczorem... nie mozemy wyjechac. Ivar nie myslal ze pracujemy az do zmroku wiec na noc kazal swojemu pracownikowi zamknac wszystkie drogi do Stensasen - tak wiec jedziemy we wszystkie strony a wszystkie szlabany zamkniete. A skonczylismy prace w temperaturze -3 stopni wiec zasadniczo jest zimno. Zadzwonilismy wiec do ludkow z firmy i po dlugich konsultacjach kto ma klucz z najblizej mieszkajacych przyjechal pan z Loten i otworzyl nam szlaban.
A wczoraj jadac na sadzenie zajechalismy do Stensasen i spotkalismy tam... naszych Slowakow ktorych znamy z dwoch ostatnich lat - pracuja dla firmy jako stolarze i wlasnie naprawiaja okno. Pogadalismy z pol godzinki i ruszylismy dalej sadzic. Skonczylismy przedostatnie miejsce w ktorym sadzimy juz od 5 dni i pojechalismy na ostatnie bedace wlasnoscia prywatna. Obsadzilismy 1/3 tego pola. Zostalo nam 1450 do posadzenia. Jest szansa ze zrobimy to w jeden dzien nawet :)
Tak wiec dzis wstajemy i nie ma przymrozka - zaraz jedziemy do pracy :)
18.10.2009
Pojechalismy i skonczylismy - 15000 swierkow rosnie sobie w lesie :) A my wrocilismy do Elverum, sprzatnelismy autko i pojechaliśmy do Patryka który przygotował dla nas zapiekanki i dał nam dużo dobrego jedzenia którego teraz nie zużyje :) :) A wczoraj rano pojechaliśmy do Flisy skończyć dom Rogera, który w końcu wiem - nazywa się Reidar. Udało nam się skończyć garaż i pomalować jeszcze raz frontową ścianę. A po pracy Reidar i Renate zaprosili nas na obiadek i pokazali album ze zdjeciami domu od momentu jak go kupili jako mały stary dom nawet bez łazienki. Wieczorek spedzilismy z Ellen i jej koleżanką przy pizzy którą zrobiliśmy. A dziś rano pojechaliśmy do Ola, który ma dla nas kolejną pracę - sprzątanie dla jego córki. Pojechaliśmy więc z jego córką i obejrzeliśmy dom który mamy sprzątnąć za półtorej tygodnia bo ona i jej mąż będą go sprzedawać. A resztę dnia spędziliśmy w domku m.in. robiąc pierogi oraz przygotowując prezent dla Kennetha. Po połuniu na pierogi przyszła koleżanka Ellen która uczyła (i wciąż jeszcze uczy dorywczo) Norweskiego uchodźców głównie z Afryki i Palestyny. Zostało jeszcze dużo, dużo pierogów - kto chce? :D (Tak, odbiór tylko osobisty, nie przesyłamy pocztą) :) :)
20.10.2009
Wczoraj rano pojechaliśmy do firmy rozliczyć się z Kennethem - zaprosił nas na herbatkę i poznał z innym człowiekiem z firmy o imieniu Gunnar który chce aby pomalować mu okna. Tak więc umówiliśmy się na następny dzień. Wręczyliśmy Kennethowi prezent - talerz ręcznie pomalowany w napisy. A napisy to las w 79 językach (tyle znaleźliśmy na wikipedii). Okazało się że policja złapała włamywaczy do Stensasen - to ponoć jacyś Norwedzy mieszkający nieopodal uzależnieni od narkotyków co kradli wszystko byle tylko sprzedać i zdobyć więcej narkotyków i w tym czasie okradli kilka takich domków w lesie. Po południu siedzimy w domku i przyjeżdża siostra Ellen - robimy więc drugą część pierogów. A dziś moje urodzinki więc rano na śniadanie Ellen przygotowała dla mnie prezent - cieplutkie ogrzewane wyszywane buciki do chodzenia wewnatrz, ciepłe skarpetki, pokrowiec na komórkę który przywiozła z Wietnamu, notesik z Serbii i dla mnie i dla Bartka loteria zdrapka - wygrałam 25 koron (12,5zł) - ale to tyle samo ile kosztuje jeden los :) A potem jedziemy do firmy - znów herbatka - tym razem z Gunnarem i... kolejnym pracownikiem firmy o imieniu Frode który ma dla nas prackę - malowanie i sprzątanie. Jedziemy obejrzeć dom Gunnara - duuużo okien - zaczynamy jutro :) Bartek mówi że może to i dobrze że jutro nie dziś bo ja mam urodziny - a na to Gunnar że... on też ma dziś urodziny :) Okazuje się że jest ekonomistą w firmie i odpowiada międzyinnymi za to jakie limity na malowanie dla nas miał nasz poprzedni szef w firmie :) Życzymy mu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i jedziemy na małe zakupy do sklepu. A potem wracamy do Ellen.
21.10.2009
Wczoraj po południu przyjechał do nas Patryk - jemy wspólny obiadek - zapiekankę serowo-ziemniaczaną. Patryk zakłada swój profil na couchsurfingu :) Rozmawiamy sobie do wieczorka, a w międzyczasie Ellen i jej siostra grają na pianinie na 4 ręce - cudownie się słucha.
I w tym miejscu chciałam wszystkim najserdeczniej podziękować za życzonka urodzinowe - dostałam ich tak wiele - tyle dobrych mysli i ciepła - tak fajnie mi gdy jestem tak daleko wiedzieć że jest tyle osób które o mnie myśli :) Dzięki :)
Dziś rano o 6tej wyjechaliśmy z domku gdyż na 7mą umówiliśmy się w Hamar z Frode. Frode ma dużo do robotki a mało czasu bo oboje z żoną pracują od 7mej do 7mej. Poznajemy też jego żonę - bardzo sympatyczni i otwarci ludzie (bieżcie co chcecie z lodówki - jedzenia jest pod dostatkiem, na górze macie 2 pokoje jeśli chcecie tu nocować, zaraz wam obleczemy pościel, tu macie klucze do domu a jak tylko czegoś potrzebujecie to dzwońcie itp) Tak więc zaczynamy od mycia okien i szuflad kuchennych. Czuję się jak typowa sprzątaczka w bogatym domu - ale jak ludzie w ten sposób nas traktują to jest bardzo bardzo fajny zawód :) I w końcu w środku i ciepło (Bartuś czyści okna od zewnątrz i mówi że mu na zewnątrz dobrze - ja natomiast relaksuję się pracując w ciepełku). Nie na długo zresztą gdyż na 13tą wracamy do Elverum i idziemy do biura Gunnara z którym jedziemy do jego domku (jak wyjeżdżamy z firmy to Kenneth macha nam z okna - śmiejemy się że niedługo cała firma będzie nam machać :D). Zaczynamy skrobanie i mycie okien - jest ich całkiem sporo. A jak to kończymy to obklejanie taśmą. No i jutro o ile nie będzie padać zaczynamy malowanie. Jako że pracujemy w temperaturze 5-6 stopni to ja dość zmarzłam - Bartuś wyszedł cało z tej temperatury i nawet mu było bardzo ciepło a ja po powrocie potrzebowałam trochę czasu aby się rozgrzać (Bartuś zrobił mi ciepły, cudowny obiad :) :) ). No i wieczorek spędzamy w domku :)
22.10.2009
Dziś rano pojechaliśmy do Gunnara i pomalowaliśmy okna. Było 3 stopnie na plusie więc zimno dość jak na malowanie. Strój miałam dośc nietypowy: owinięta w ciepły szalik (wyglądałam jak talibka), w ocieplaczu pod spodniami do malowania. Batuś przygotował ciepły napój w termosie. Wyobraźcie sobie siedzenie prawie bez ruchu (ruszamy jedynie delikatnie prawą ręką malując) przez kilka godzin w temperaturze 3 stonie i duża wilgotność powietrza - no właśnie... trzeba powoli kończyć to malowanie na zewnątrz :) A jak skończyliśmy pojechaliśmy się zagrzać do Ellen i po południu skoczyliśmy do Hamar. Sprzątnęliśmy troszeczkę a potem przyszedł Frode i jego żona i zrobili nam obiadek :) Bardzo, bardzo serdecznie nam się z nimi rozmawia. I wróciliśmy na noc do Elverum - Ellen dziś była na spotkaniu organizacyjnym z biura podróży bo w lutym wybiera się do Indii.
24.10.2009
Wczoraj po śniadanku pojechaliśmy do Hamar sprzątać domek a tam... czeka na nas ciasto od Kari (żony Frode) :) Do wieczorka sprzątamy a wieczorkiem przygotowujemy pizzę dla Frode i Kari. Wieczorkiem rozmawiamy przy jedzonku - Frode opowiada nam o swoich górskich wyprawach i biegach na orientację. Okazuje się że to on jest szefem tej firmy dla której sadziliśmy drzewka. Opowiada nam też troszeczkę o firmie. Śpimy sobie u nich w domku. A dziś rano Frode i Kari pojechali w okolice Lillehamar remontować swój domek w lesie a my sprzątamy. Bartuś skończył myć wszystkie okna, a ja myłam regały z książkami i smarowałam olejem szafki i blaty kuchenne - a potem polerowanie :) Po angielsku polerowanie to polish więc jesteśmy po prostu Polish people :D A na wieczór Bartuś został jeszcze w Hamar kontynuować sprzątanie, a ja wróciłam do Ellen której nie ma w domku (pojechała z chórem do Szwecji) i rano będę karmić kotki :)
27.10.2009
Rano pojechałam do Hamar (w nocy była zmiana czasu więc mogę powiedzieć że wstałam o 4tej :D Sprzątanie cały dzień a wieczorkiem przyjechali Frode i Kari. Przygotowaliśmy dla nich Dal czyli danie z soczewicy. Zjedliśmy, a potem wieczorkiem siedzieliśmy przy herbatce i świeczuchach i rozmawialiśmy.
Wczoraj sprzątanie cd. Do wieczorka. A wieczorkiem Kari przygotowała dla nas obiadek: naleśniki ze zbieranymi przez nich owocami i pyszna zupa :) I znów siedzieliśmy do wieczorka rozmawiając. I na noc wrócilismy do Elverum. A dziś prawie dzień odpoczynku - prawie bo zaraz mamy pojechać do Gunnara i pomalować drugi raz części okien które są najbardziej narażone na słońce.
28.10.2009
No więc pojechaliśmy do Gunnara malować. Ależ było mi zimno - zaczeliśmy w temperaturze 2 stopnie - i tak staliśmy malując szczegóły przez ponad 2 godzinki. Na szczęście żona Gunnara przyniosła ciepłą herbatkę co ocaliło moje paluszki od całkowitego odmarznięcia. A potem pojechaliśmy do Gunnara do firmy na herbatkę. Pogadaliśmy, poopowiadał nam znów trochę o firmie. A potem pojechaliśmy na krótki spacer w nieznaną nam jeszcze okolicę Elverum. 10km od miasta na pd-wsch są leśne jeziorka pośród bagien. Znaleźliśmy dojazd leśną drogą do jednego z nich. Mimo że był już wieczór to kra na jeziorze utrzymuje się już nie topniejąc. A wieczorkiem wybrałam się z Ellen na próbę jej chóru. Ciekawie było posłuchać jak ćwiczą nową piosenkę. A w dodatku jak Ellen przedstawiła mnie kilku osobom to się okazało że mamy kolejną prackę - co tydzień lub 2 czyszczenie podłóg dla Guro.
A dziś dzień wolny. Rano siedzę w domku a Bartuś poszedł na spacer. Potem rozmawiam z Ellen i oglądamy zdjęcia. Po południu idziemy z Bartusiem na spacerek nad Glomę (rzekę która przepływa przez Elverum).
29.10.2009
Wczoraj wieczorkiem pojechaliśmy z Ellen do Patryka, który zaprosił nas wszystkich do swojej chatki i przygotował dużo słodyczy i herbatkę. A dziś pojechaliśmy rano do Hamar i skończyliśmy prackę dla Frode. A wieczorkiem w Elverum pojechaliśmy do Guro, którą poznałam na chórze. Pokazali nam (ona i jej mąż) co jet do czyszczenia i jutro rano jedziemy tam popracować :)
1.11.2009
Piątek zaczęliśmy od sprzątania u Guro. 2 godzinki - głównie mycie podłóg. Potem wróciliśmy do Ellen i zaczęli śmy mycie dla niej ścian i sufitów. Tu dawno nikt tego nie mył więc mamy dużo robotki. Wczoraj cały dzień sprzątaliśmy dom dla córki Ola - rozwodzi się z mężem i sprzedają dom - umyliśmy wszystkie sufity, ściany i podłogi. Jak wróciliśmy wieczorkiem to Ellen czekała z przepysznym obiadkiem :) A dziś pół dnia siedzieliśmy z Ellen (i robiąc pizzę :) ), po południu troszkę sprzatając w domku, a na wieczór podjechaliśmy jeszcze do domku córki Ola jako że zostało w kilku miejscach troszkę paprochów i mieliśmy to poprawić. I wieczorek w domku :)
4.11.2009
Poniedziałek sprzątamy dalej u Ellen :) Późnym wieczorem gdy robimy pranie baaardzo stara pralka Ellen się psuje i gotuje nasze pranie w temperaturze 100 stopni. Więc wszystkie nasze jasne ciuszki zmieniają kolory. A Ellen niezbyt zmartwiona rano jedzie i kupuje nową pralkę. A my jej te pralki nosimy. Bartuś naprawia prysznic i domek kroczek po kroczku staje się jeszcze milszy do mieszkania :) A przed południem jadę do Hamar bo tam właśnie stopem dojechali Kasia i Marek (tak, ten Marek z Czajowni :) :) ). Jedziemy razem do Elverum i Ellen daje im do mieszkania drugi pokoik. Pijemy powitalną herbatkę a potem idziemy na spacer po Elverum. Jeziorko, rzeka, sklep :) A potem robimy na obiadek dal czyli indyjskie danie z soczewicy. A po obiadku idziemy razem z Ellen posłuchać jak śpiewa w chórze. I na koniec dnia jedziemy do Patryka który zaprosił nas do swojego domku. I w końcu po pełnym przygód dniu wracamy do Ellen :) A dziś rano postanowiliśmy wszyscy we czwórkę posprzatać troszkę w domku Ellen, a potem autkiem zrobiliśmy objeździk: sklep z norweskimi wyrobami i pamiątkami przy muzeum leśnym, informacja turystyczna więc folderki, folderki, folderki, ratusz z mapami okolic, pomniki łosi i zdjęcia na tych pomnikach, odwiedzamy Ellen w sklepie Namibia, jeziorko Bergesjoen nad którym spaliśmy jesienia (dziś było całe białe, lód, a na tym śnieg) i na koniec dnia twierdza i widok na Elverum. U Ellen w sklepie było ciekawie - Namibia to sklep second hand. Norwedzy przynoszą tam ciuchy których już nie chcą a inni je kupują. I cały zysk jest przeznaczany na pomoc ludziom w Namibii - kraju w Afryce. Ellen tak jak i wszyscy inni pracuje tam dzień w tygodniu wolontariacko. My jako że z Polski to dostaliśmy specjalne zniżki od Ellen - w sumie kupiliśmy całą siatkę rzeczy a zapłaciliśmy 20zł :) A jak wrociliśmy Marek i Kasia przygotowali pyszne naleśniki, a Ellen ugotowała zupę :) I mieliśmy super obiado-kolację przy świecach :)
5.11.2009
Wstaliśmy, zjedliśmy śniadanko, Ellen zrobiła kolejną porcję swoich pycha rogalików, spakowaliśmy kilka rzeczy do autka i... w drogę :)