Ja ide jeszcze w ocieplaczu i takmi dziwnie goraco. Mimo ze dzien jest pochmurny (ponoc wyjatkowo bo jest tu tylko 7 deszczowych dni w roku) na termometrze przy jakims budynku jest... 24 stopnie. Po wyjsciu z autobusu idziemy promenada - fale sagigantyczne - w sumi to juz ocean - ludzie kapia sie i super to wyglada jakzalewa ich taka 2metrowa fala. Wszystko jest tak soczyscie zielone - mnostwo palm i drzew z bardzo duzymi kolorowymi kwiatami. Rodzice Bartka wyszli nam na spotkanie. Razemz nimi idziemy juz do hotelu. Hotel jest sliczny - 5gwiazdkowy, pelen zieleni, kilka basenow. Okazuje sie ze na ta noc nie maja juz wolnych pokoi wiec bedziemy miec pokoj dopiero na nastepna. Nata noc rodzice Bartka zapraszaja nas do siebie. Biezemy prysznic, chwilke rozmawiamy i ruszamy na ogladanie okolicy.
Idziemy sobie kilka kilometrow w kierunku zachodnim. Wybrzeze to ogromne skaly, klify polaczone z plazami (niesamowicie podobne do Krymu, odcinek Feodezja - Sudak). Lazimy sobie po skalach, roslinnosc jest inna ni wokol hotelu - tu jest mnoooooooostwo kaktusow - takiej ich ilosci to w zyciu jeszcze nie widzialam. Dalej schodzi sie po skalach w dol i jest plaza nudystow (a wlasciwie pol nudystow - jak na Krymie). Potem wracamy - nie moge sie nazachwycac - z jednej strony przesliczne wybrzerze - wieeelkie fale rozbijaja sieo klify, kolo nas zielen, a w tle ogromne gory (Teide ma ponad 3700mnpm). I woda ma taki sliczny lazurowy kolor. Ciezko mi uwierzyc ze jest to styczen - szukamy cienia, jest tak goraco! Wracamy do hotelu i idziemy na krotki spacerek z rodzinka Bartka. Potem wracamy na obiadokolacje do hotelu. Kilka ray widzialam juz szwecki stol - ale to co tu bylo przeszlo moje najwieksze wyobrazenia. Taaaaki wybor :) Najadlam sie niesamowicie - chcialam wszystkiego sprobowac (probowalam tylko wegetarianskiego jedzonka, jakby ktos chcial sprobowac wszystkiego to by pewnie pekl :) ).
A i jest suuuuper kacik ze slodyczmi - obrzeram sie glownie lodami w roznych smakach.
Hotel jest sliczny - i ogromny -moznasie w nim bez problemu pogubic - zreszta jesli ktos chce to zobaczcie stronke: http://www.costaadejegranhotel.com/
Po obiadokolacji idziemy z Bartka rodzinka na spacer. Poza Bartka rodzicami jest tez jego brat Robert z rodzinka. jest dwojka malutkich dzieci tak wiec idziemy do takiego centrumgier i zabaw gdzie dzieci ida do basenu pileczkowego. Jaksie okazuje nie tylko one maja zabawe, bo my z Bartkiem i Robertem zaczynamy wojne pileczkowa, a i inne dzieci do tego dolaczaja. Noc jest cieplutka. Wracamy sobie do hotelu i idziemy spac -my odsypiamy noc w samolocie :)
A i dzis okazalo sie ze pewniemoja siostra do nasprzyjedzie -znalazla bilet na samolot z Niemiec na Teneryfe w obie strony za 109zl :)
5.01.2008
Wstajemy rano i idziemy na sniadanko. Rowniez szwecki stol - czego tu nie ma :) Probuje maze 1/10 tego (czyli 2,5 pelnego talerza) i jestem tak najedzona! Ruszamy z Bartusiem promenada. Kupuje sobie pocztowki (sa tak sliczne tutaj) i idziemy na internet :)
Jako ze znalezlismy sie nagle w cieplych krajach to robie zakupy - kapelusz od slonca i nowe sandalki :)
No i znowu suuuper wypasna kolacja!
Wieczorem idziemy na spacer i ogrondamy inny hotel pieciogwiazdkowy (z sieci Iberostar) w ktorym rodzice Bartka byli poprzednio - alez mi sie podoba - tez ma kilka basenow, mnostwo palm i wszystko jest poozdabiane kamieniami wulkanicznymi i mozajkami.
Potem my z Bartusiem idziemy jeszcze do kafejki int i wracamy po polnocy - a na dworze jest 24 stopnie :)
6.01.2008
Rano znow swietne sniadanko i dzis ruszamy na wycieczke. Robert wynajmuje samochod dla nas wszystkich - i jedziemy na polnoc wyspy :)
Na polnocy po obu stronach drogi widac plantacje bananow :) Ochronnie wiele kisci bananowych jest owijana foliami. Jedziemy do Puerto de la Cruz. Sa tu plaze z przesliczna roslinnoscia dookola. My idziemy do Loro Parque http://www.loroparque.com
Chodzimy tam caly dzien. Caly park pelen jest egzotycznej roslinnosci, pieknych tropikalnych kwiatow, palm, kaktusow i pelen zwierzat. Sa tu goryle, pingwiny, papugi, tygrysy, gepardy, flamingi - takie male zoo. Po za tym mozna ogladac pokaz orek, delfinow, fok i papug. Wlasciwie to kazdy znajdzie cos dla siebie - i dzieci i dorosli. Wieczorkiem wracamy do hotelu. Taki w sumie dosc meczacy dzien. Idziemy na obiadokolacje, najadamy sie do syta pysznym jedzonkiem i idziemy spac. Wieczorkiem dzwoni Magda (mamy dla niej kolejna swinke maskotke - tym razem swinka jest...nadmuchiwanym taboretem) i mowi - przyjezdzam :) Ma bilety na Teneryfe i w dodatku razem z nia jedzie nasza mama :)
7.01.2008
Wstajemy, sniadanko i ruszamy na plaze. Tam jest juz Bartka rodzinka. Wskakujemy do oceanu - woda jest w miare cieplutka. Kto by pomyslal ze bede sie kapac w styczniu w oceanie. To moja pierwsza oceaniczna kapiel - dotad bylo jedynie morze :) Potem chwilka suszenia i wygrzewania sie w sloneczku i ruszamy plaza na spacerek i internet.
8.01.2008
Dzis dzien basenowy. W hotelu mamy 4 baseny. 2 sa z zimna woda taka zimna ze plywac sie nie da - nikt sie w nich nie kapie. Jeden jest z podgrzewana woda - ale niestety tylko tak leciutko podgrzewana - mozna poplywac ale aby posiedziec dluzej to zimno :) No i jest jeden cieply... brodzik dla dzieci. Troche sie kapie w lazurowej basenowej wodzie a potem slodkie lenistwo czyli wygrzewanie sie w sloneczku pod parasolami i palmami :)
Po poludniu spacerek po okolicy - szukamy samolotu powrotnego i organizujemy sobie to co trzeba zorganizowac na kolejne dni. Po kolacji jeszcze jeden spacerek z rodzicami Bartka.
9.01.2008
Pierwszy pochmurny dzien od naszego przyjazdu - jest ciut chlodniej 23 stopnie.
Po sniadanku poszlismy w druga strone od hotelu - w kierunku Los Christianos. Kupujemy sobie bon na autobusy bo z bonem jest o polowe taniej. No i znow nowe uliczki z jeszcze innymi palmami i kwiatami: wow! znow robie tysiace zdjec :)
Na jednej z plaz spotykamy zbiorowisko ludzi - patrza na czlowieka ktory robi zamki z piasku - ale jakie! Stoja 4 ogromne zamki, ale tak dopieszczone ze ludzie patrza, zachwycaja sie, robia zdjecia i... wrzucaja co kilka sekund pieniazki. Swietny sposob na zarobek.
Spotykamy tu Polke ktora pracuje tu juz 3 miesiace. Opowiada nam ze na deptaku od czasu do czasu pracuje tu jeden Polak jako ´pomnik´. Ponoc od pazdziernika spi tylko na plazach i w jakiniach. Bedziemy go szukac bo mamy hotel tylko do piatku a potem chcemy ponocowac sobie na dzikich plazach (a ten gosc ponoc zna fajne miejsca).
Calymi dniami zaczepia nas tu mnostwo naganiaczy - glownie do restauracji. Choc najbardziej dokuczliwi sa murzyni, ktorzy sprzedaja okulary przeciwsloneczne lub murzynki ktore robia ludziom mnostwo malutkich warkoczykow. Mamy na nich sposob: gdy sa bardzo natretni to... probuje im sprzedac moj kapelusz za 30 euro :)
I dzis duzo czasu spedzamy na internecie - probujemy w koncu zabukowac bilet powrotny - dokad...tajemnica :) zdradze tylko ze jak wszystko wypali to bedzie jedna samolotowa przesiadka.
Po kolacji spotykamy sie z dwojka ludzi z Hospitality Club (to organizacja o tych samych zalozeniach co Couchsurfing). Sa z Francji, tu mieszkaja i pracuja przez jakis czas, a w maju ruszaja na rok w podroz do Ameryki Pd. Zdziwilo ich gdy podjechali po nas pod hotel 5gwiazdkowy, ale potem jak sluchali naszych opowiesci (ze gdy na poczatku na recepcji zobaczyli nas brudnych z plecakami to powiedzieli ze nie ma wolnych pokoi :P to juz stwierdzili ze jednak swoi ludzie i umowili sie z nami na wspolna wyprawe w gorki w nastepna srode :)
10.01.2008
Ostatni dzien byczenia sie :) Chodzimy po miescie, piszemy do ludzi z Couchsurfingu z nastepnych miejsc, a wieczorkiem Bartek zaprasza mnie na mini-golfa. Ale miejsce jset bajkowe - male, zakrecone pola golfowe posrod kaktusow, skal i innej bajecznej roslinnosci. Wokol wodospadziki i beseniki - miejsce jest bajkowe - ciagle patrze dookola i trudno mi szybko trafic pilka do celu :)
11.01.2008
No i wyprowadzamy sie z hotelu - pakowanie, przepakowywanie sie i przenosimy plecaki na balkon do pokoju rodzicow Bartka. Idziemy na spacer kilka kilometrow od hotelu szukac miejsca do spania na nastepne dni. Jest fajnie - znajdujemy jaskinie w ktorych spia ludzie - wyglada to super - nioestety nie ma w tym momencie nikogo z nich co by pogadac - jaskinie sa w klifach i jest widoczek na zachod slonca. Po poludniu zabieramy spiwory i jedziemy dwoma autobusami do El Medano - to miasteczko kolo lotniska oddalone o jakies 30km od hotelu - ale jedziemy tam ponad 2 godziny autobusami bo zajezdzaja do kazdej wioseczki.
Tam czeka na nas Ignacio z Hospitality Club. Idziemy do niego do domu i tam poznajemy 2 Polki, 2 Niemcow i 1 Hiszpana. Ogolnie ludzie z Hospitality Club - znajami Ignacia. Gotuja obiadek. Rozmawiamy, jemy obiadek. Jeden z Niemcow rowniez jest wegetarianinem i wogole fajnie nam sie z nim rozmawia - planujemy odwiedzic go jeszcze pozniej. Polki pracuja blisko naszego hotelu na Costa Adeje. Po bardzo milym wieczorze z ekipka idziemy na plaze (mimo ze oferuja nam nocleg w domu). Plaza jest fajna - piasek i nadmorskie krzaczki. W El Medano ciagle ponoc silnie wieja wiatry - tym razem tez - wiec chowamy sie za jeden z krzakow, wyciagamy spiwory i prawie juz zasypiamy...
Nagle... kap, kap... no tak - pierwszy deszcz odkad jestesmy na wyspie - 10 minut po tym jak sie polozylismy spac w spiworach bez namiotu... pada coraz mocniej - z zewnatrz spiwory sa juz cale mokre. Ale nie chce nam sie wstawac - chowamy sie tylko glebiej bo na twarz mocno pada i... budzimy sie rano :)
12.01.2008
Slysze glos Bartka - popatrz jaki piekny wschod slonca!
Otwieram jedno oko, a w nim... mnostwo piasku. Czuje tez piach w uszach i w zebach... Troche wialo w nocy...
Ale wschod jest rzeczywiscie bardzo ladny. Jest chlodno - jakies 200m dalej kapia sie ludzie.. brrr..
Zwijamy spiworki ktore wiatr w nocy skutecznie wysuszyl.(na szczescie szybko przestalo w nocy padac)
Idziemy do sklepu i kupujemy cos na sniadanie. Siadamy zjesc przy sklepowych stolikach a sklepikarz przynosi nam noz do krojenia pieczywa.
Potem przyjezdzaja po nas Bartka rodzice. Wypozyczyli autko i ruszamy na objazd wyspy :)