19.09.2007
Budzi nas deszcz. Ruszamy w górę szlakiem sprzed roku. Po drodze mijamy jaskinie (sztolnie) z nietoperzami, schronisko Turnuri i po zmroku dochodzimy do schroniska Podragu. Drogo, zimno, nie ma prysznica ani ciepłej wody, kibelek narciarz. Jest to najwyżej położone schronisko w Fagaraszach i wszystko tu wnoszą na plecach.
20.09.2007
Od rana pada deszcz. Ruszamy na główną grań. Mgła, deszcz, wiatr, zimno. Aga ześlizgnęła się i ma problem z kostką.
Wchodzimy na szczyt Vistea Mare (15 minut od Moldoveanu) ale schodzimy stamtąd na przełęcz. Na przełęczy jest schron Portita Vistei - na szczęście jest wolny. Mieszkamy tu następne dwie noce. Cali mokrzy rozpoczynamy suszenie.
21.09.2007
Rano Bartuś mnie woła - wow! W końcu widać góry - wybiegam boso przed schron. Po śniadanku ruszamy z Bartusiem na Moldoveanu i wspólnie stawiamy nogi na szczycie. Potem schodzimy i większą ekipką ruszamy znów na zachód słońca.
Widać widmo Brokenu (czyli taka aureola wokół naszego cienia na chmurach poniżej nas). Wieczorkiem spotykamy w schronie... naszą znajomą z Polski Basię :)
22.09.2007
Z Bartusiem, Mundkiem i Radkiem wychodzimy na Moldoveanu po raz trzeci na wschód słońca. Potem wracamy do schronu i całą ekipką ruszamy w dalszą drogę. Pogoda jest coraz ładniejsza. Cały dzień wędrówki wśród szczytów, a pod wieczór docieramy w tereny połoninkowe.
Nocleg na przełęczy 1900m npm, obok zdezelowanego schronu-piłki. Przełęcz śliczna, z licznymi jeziorkami. Noc bardzo zimna, o 8mej w namiocie jest minus 1 stopień.
23.09.2007
Ruszamy w dzień pełen połonin. Po drodze mijamy kolejny zdezelowany schron. Wieczorkiem dochodzimy do granicy lasu i śpimy w chatce pasterskiej. Ognisko, cieplutko.
24.09.2007
O świcie Bartuś, Anetka, Marek i Mundek ruszają do sklepu. Ja siedzę sobie przed chatką, patrzę na delikatne poranne słoneczko, na jeziorko
w dole, na górki - na Piatrę w którą idziemy i piszę piosenkę. A gdy wszyscy wstają pakujemy się i ruszamy. Droga prowadzi przez lasy a przy drodze
mijamy chatki pasterskie, zbieramy grzyby(zdrowe podgrzybki i borowiki) i na koniec idziemy przez ogromne wiatrołomy.
Dochodzimy na umówione miejsce o zmroku. Tam czeka Mundek. Na szczęście w wiatrołomowej krainie znajduje się troszeczkę miejsca na namioty. Jedynie
do wody jest daleko. I wieje mocny wiatr. Koło 23ciej dociera ekipka ze sklepu, a przed północą Radek z Agą którzy szli na końcu. Na kolację pulpa -
makaron z dużą ilością grzybów.